Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2015

Tede - Vanillahajs

Takie płyty to exemplum stwierdzenia „co za dużo to niezdrowo”. Czego za dużo? Na przykład nieustannego pierdolenia o infamii, infamii i jeszcze raz odkuciu się. Poza tym chyba za dużo też utartych schematów, z których zasłynął duet Tede-Sir Mich po obraniu kierunku na szeroko pojęty newschool. Brzydsza siostra „#kurta_rolsona” to stwierdzenie dobrze obrazujące „Vanillahajs”. Już przed premierą wiadomo zresztą było, że VH$ raczej nie przebije prawie bezbłędnej w swoim nurcie poprzedniczki. Forma artystyczna, której używa ów duet od mniej więcej dwóch lat, powoli się wyczerpuje. Przed wami jej ostatnie tchnienie, wydane zresztą nie bez trudu. Z całej tej pseudo-trylogii część trzecia jest zdecydowanie najgorsza i po odsłuchu od razu wiadomo, że to rzeczywiście „#kurt” był punktem kulminacyjnym, że tak się wyrażę, after-beefowej kariery Tedego. Teraz obserwować możemy już lekki zjazd. Co prawda zjazd tylko artystyczny, bo ludzie wciąż łykają jego nowe produkcje jak młode pelik