Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2014

wyjaśniamy, objaśniamy, czyli podsumowanie podsumowania.

Cztery lata to może i nie jakiś wielki szmat czasu, ale na pewno okres, w którym premierę miała niejedna świetna i zapadająca na długo w pamięć płyta. Rednacz postanowił więc zebrać pewną grupę rapblogerów, mających wspólnie wybrać najlepsze wydawnictwa z określonych odgórnie ram czasowych. Całe zestawienie jak również wszystkie listy osobiste blogerów biorących udział w akcji znajdziesz [ TUTAJ ]. W moim tekście skupię się jednak wyłącznie na swoich wyborach i... krótko mówiąc- będę się wam tłumaczył, dlaczego wybrałem te, a nie inne albumy do swojego TOP10. Ponadto zaprezentuję również dziesięć wydawnictw, które do owego zestawienia nie zdołały się załapać, lecz były bardzo, bardzo, bardzo blisko. Co by przesadnie nie przedłużać- zaczynamy: oto moje subiektywnie spojrzenie na polski rynek wydawniczy z ostatnich czterech lat:  1. Ten Typ Mes – Kandydaci Na Szaleńców Absolutne opus magnum w dyskografii Szmidta. Płyta kompletna,  dopracowana do granic możliw

HuczuHucz - Gdzie Wasze Ciała Porzucone

HuczuHucz, zapoczątkowując do spółki z Bonsonem napływ smutnych raperów na polską scenę, w zasadzie sam zamknął się w szufladce, z której teraz ani myśli się wydostawać. Tak, album „Gdzie wasze ciała porzucone” to właściwie „Po tej stronie raju” w wersji pro. Pozbawiony czysto technicznych niedoróbek, z poprawionym warsztatem i znacznie lepszą promocją. Mówiąc prościej- to ni mniej nie więcej niż odgrzewany kotlet, tyle że przygotowany w nowej mikrofalówce. Fala niepochlebnych opinii ze strony słuchaczy nie wzięła się znikąd, chociaż mam wrażenie, że jest mocno przesadzona. Co ciekawe nie odnosi się ona do szydzenia z konkretnej płyty, bo poprzedniczka wydana w High Time była płytą naprawdę dobrą, śmiem nawet twierdzić, że jedną z lepszych w roku 2011. Odbiorców denerwuje niezbyt męski, kolokwialnie mówiąc płaczliwy, image rapera. I faktycznie, w wielu numerach z GWCP to przesadne rozżalenie dosłownie wylewa się z głośników podtapiając dobre wrażenie o całości. Kolejne

R.I.P RIP ?

Gdy Eripe zaczynał wybijać się w podziemiu i powoli przedostawać do świadomości słuchaczy sądziłem, że będzie z niego taka szara eminencja polskiej rapsceny, która nie patyczkuje się z nikim i jeśli w twoim rapie coś mu się nie podoba- z pewnością powie ci to prosto w twarz nie owijając w bawełnę. Tony agresji, które przelał przy okazji nagrywania „Chamskich Rzeczy” i „Odium” kreowały go na bojownika, anarchistę, może nawet lekkiego odmieńca w stosunku do reszty kolegów po fachu. Dziś sytuacja zmieniła się prawie o 180 stopni. Prawie, bo może i członek Patokalipsy nie zmienił się w ciepłe kluchy, ale z pewnością stracił pazur. Który był jego największym atutem, nie oszukujmy się. Jego specyficzne podejście do rapu i doskonały w swojej prostocie pomysł na własny styl przykuwały uwagę. Nie dało się obok twórczości krakowiaka przejść obojętnie, skoro w tekstach, krótko mówiąc, nie patyczkował się i za nic miał poczucie smaku, cenzurę, czy wrażliwość słuchaczy. Raz zdarzyło mu

Sprint #7