Fajnie, że ktoś taki jest na polskiej scenie. Raper bardzo doświadczony, a jednocześnie pokazujący, że pomimo wieku można zaliczać stały progres i kombinować z muzyką inną niż bumbapy i sample. „Wszystko z dymem” to pokazanie pleców reszcie dinozaurów i utarcie nosa młodemu pokoleniu, a dokładniej tym, którzy brak umiejętności próbują zatuszować kopiowaniem amerykańskich patentów. Album Włodiego to twór przemyślany i zrobiony z dużym wyczuciem smaku. Przez lata wypracowana stylówka gospodarza znajduje odzwierciedlenie w zaledwie dziesięciu kawałkach, a dokładniej w… piętnastu zwrotkach. To bardzo mało, jak na płytę długogrającą. Po odsłuchu pozostaje więc niedosyt, ale jest to niedosyt w pozytywnym tego słowa znaczeniu. To znaczy: żałujesz, że nie dane ci było usłyszeć więcej, ale jesteś zadowolony, że nader przyjemnie spędziłeś 45 minut swojego życia. Jak z jedzeniem w restauracji- jesteś najedzony, ale na krótko. Tak krótko, że nie możesz się doczekać na więcej. I prz