Przejdź do głównej zawartości

Włodi - Wszystko z Dymem

Fajnie, że ktoś taki jest na polskiej scenie. Raper bardzo doświadczony, a jednocześnie pokazujący, że pomimo wieku można zaliczać stały progres i kombinować z muzyką inną niż bumbapy i sample. „Wszystko z dymem” to pokazanie pleców reszcie dinozaurów i utarcie nosa młodemu pokoleniu, a dokładniej tym, którzy brak umiejętności próbują zatuszować kopiowaniem amerykańskich patentów.

Album Włodiego to twór przemyślany i zrobiony z dużym wyczuciem smaku. Przez lata wypracowana stylówka gospodarza znajduje odzwierciedlenie w zaledwie dziesięciu kawałkach, a dokładniej w… piętnastu zwrotkach. To bardzo mało, jak na płytę długogrającą. Po odsłuchu pozostaje więc niedosyt, ale jest to niedosyt w pozytywnym tego słowa znaczeniu. To znaczy: żałujesz, że nie dane ci było usłyszeć więcej, ale jesteś zadowolony, że nader przyjemnie spędziłeś 45 minut swojego życia. Jak z jedzeniem w restauracji- jesteś najedzony, ale na krótko. Tak krótko, że nie możesz się doczekać na więcej. I przyjdziesz tutaj jeszcze raz, by delektować się na nowo.

Od Włodka bije charyzma, a sposobem rapowania przypomina nieco Evidence’a. Nieśpieszne, miarowe flow i gigantyczna pewność siebie za mikrofonem. Nie ma tutaj akceleracji i żadnych większych udziwnień; przez całą niemal długość tracklisty gospodarz płynie podobnie, ale nie staje się nigdy nudny albo ślamazarny. Potrafi odnaleźć się bowiem w każdym klimacie, odpowiednio dawkując emocje w zależności od specyfiki bitu. Co najważniejsze- okazuje się, że wciąż ma całkiem sporo do powiedzenia. Na dodatek swoje przemyślenia dużo trafniej przekłada teraz na teksty. Od czasu do czasu rzuci hashtagiem, nie sprawia mu trudności operowanie metaforą, również obserwacja rzeczywistości z typowo artystycznym zacięciem nie ma dla niego tajemnic- wyluzowany storytelling „W drodze po towar”, czy też wspomnienie młodości z „1996” okraszonego zresztą kapitalnie pasującym do utworu samplem, dobitnie o tym przekonują.

Każdy utwór jest „jakiś” i bardzo łatwo opisać poszczególne z nich jednym krótkim zdaniem. Duża w tym zasługa również producentów, szczególnie bardzo wszechstronnego DJ B. Przy wyczynach polskich beatmakerów bezbrawny „T&T” od Evidence’a może się schować. Ciężkie, nowojorskie brzmienia w „Pod numerem trzecim” nijak mają się do petardy pozytywnej energii „Procesu Spalania”  oniryczność „Zapałek”  z miejsca powala na kolana, natomiast nowoczesny, pulsujący bit Stony w „Guziku” w ogóle tworzy swoją odrębną kategorię. A jednak wszystkie posiadają wspólny mianownik. Spory udział ma w tym przewijający się przez cały album motyw dymu nadający charakter całemu wydawnictwu. Niczego nie narzucając, trzyma w ryzach całość i chociaż sam w sobie nie stanowi wielkiej filozofii, to jest jednym z głównych czynników tworzących spójność płyty.

Również goście nie pozwalają sobie na potknięcia. Ranga projektu zobowiązała zaproszonych do wytężonej pracy, ale też nie są to w żadnej mierze ksywki przypadkowe. Prym wiedzie fenomenalny jeśli chodzi o warstwę tekstową Małpa, a tuż za nim plasują się niezły W.E.N.A oraz Mielzky widocznie zajarny możliwością nagrania z legendą sceny. Na refrenie „Procesu Spalania” świetnie poradził sobie (znowu) Danny, a stawkę zamyka szarobury (znowu?) Pelson. I nawet jeśli należy przymknąć ucho na zwrotkę naprawdę słabego Vienia, to trzeba przyznać, że do „1996” pasuje on jak ulał.

Popyt na nową płytę Włodiego zaczął tworzyć się… właściwie od momentu, gdy zostały zapowiedziane prace nad nią. W końcu to TEN Włodi. Żywy pomnik polskiego rapu, prekursor, ten który razem z Molestą dołożył „Skandalem” nie cegiełkę, ale cała betonową ścianę do rozwoju polskiego rapu. Oczekiwania odnośnie solówki były zawieszone bardzo wysoko, ale „Wszystko z dymem” bez trudu do nich dosięga. Powrót króla ? W pewnym sensie tak.


Komentarze

  1. Do Autora, warsztat masz nawet niezły, na pewno wiedzy i osłuchania w temacie też Ci nie odmówię. Ale stosowanie tego rodzaju retoryki ze złotymi sentencjami w opcji "nie sprawia mu trudności operowanie metaforą" skutkuje tym, że recenzja nawet tak kozackiego albumu jak "Wszystko z dymem" jest nudna jak 5853 odcinek Klanu. Mam nadzieje, że w mojej opinii dostrzeżesz różnicę pomiędzy konstruktywną krytyką, a hejtem.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale chujowa czcionka. Weź to zmień.

    A we Włodim nie lubię jego wypadania z beatu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tede - Mefistotedes

Buka - Wspaniały Widok Na Nic Interesującego