Boże, jakie to jest nudne.
Pierwszy raz recenzuję płytę z którą autentycznie się męczyłem. Mimo że do
odsłuchu podszedłem „na raty” i puszczałem sobie maksymalnie 4 kawałki
dziennie, to i one mało nie sprawiły, że usnąłem. Jednak na papierze album
przedstawia się bardzo dobrze. Wyśmienicie rzekłbym. Połączenie dobrego
truschoolu z klasycznymi bitami od Retrurners powinno przecież brzmieć całkiem
nieźle, co nie? Nie.
Jedyny składnik, którego na
krążku jest na pęczki to nuda. Jak dla mnie- absolutny fenomen. Nie sądziłem,
że podczas krótkiej kariery można dokonać tak spektakularnego regresu. „Silny Jak Nigdy..” był przecież przed
premierą wymieniany jako najbardziej oczekiwany debiut roku. A wyszedł z tego
wciąż największy, ale zawód.
Przyznam, że sam po premierze
pierwszego singla zainteresowałem się tematem Mielzkiego i wyszperałem jakieś
jego starsze nagrywki. Nie było ich za wiele, jednak uwagę przykuwał występ
gościnny na „Lavoramie” Ortegi
Cartel. Tamże Gruby jedzie bardzo ostro, bez kompromisów, co naprawdę się
chwali. Gdyby solo stało na poziomie tej jednej szesnastki, to byłyby szanse na
najlepszą płytę roku. A jak jest?
Przede wszystkim monotematycznie
do potęgi entej. Teksty są przewidywalne, proste i zwyczajnie naciągane. Nie ma
większego sensu szukać tu czegoś ciekawego. Wygląda to mniej więcej tak
Pojedyncze wersy również
przypominają odgrzewane kotlety. Co i rusz wydaję się, że już gdzieś to
słyszałeś. Najbliżej Mielzkiemu chyba do Dioxa, bo w, de facto słabym, kawałku „X”
jest wręcz jego kopią. Zrobione została to wszystko jakoś tak na odwal, bo nadarzyła się dobra okazja do nagrania czegoś w znanej wytwórni. Przez
to wszystko odruch ziewania towarzyszy właściwie przez cały odsłuch płyty.
Podobieństwo z jednym z członków
Hifi Bandy potęgują wyselekcjonowane bity autorstwa The Returners. U nich bez
zmian- wciąż są w stanie zaskoczyć pozytywnie jak choćby w utworze tytułowym,
ale na ogół wciąż dostaniemy to samo, czyli ciekawe i klimatyczne sample
umiejętnie wplecione pod werbel. Wszystko wykonane jest na dobrym, ale cały
czas rzemieślniczym poziomie. Trueschool pełną gębą i nic więcej.
W sumie to i dobrze, że podkłady
nie są najwyższej próby, bo zwyczajnie by się zmarnowały. Flow artysty, a
właściwie jego wotum, woła o pomstę do nieba. Mielzky akcentuje w najgorszym
możliwym stylu, zupełnie bez charyzmy i jakiejkolwiek zajawki. Do tego
niejednokrotnie wywala się na bitach (mimo że ciągle jedzie tak samo), a niektóre lecą w już zupełnie innym
tempie niż raper, jak w „Gra zmienia w
bestię” .
Gościnne występy to jedne z
najgorszych w tym roku. Diox próbował podrobić Pezeta z marnym skutkiem, Gural gada
jakieś kocopoły wyjęte chyba z notatnika początkującego rapera, Bonson dał
jakiś odrzut podobnie jak Jinx, chociaż tego ostatniego jeszcze da się słuchać.
Mielizna naprawdę. Może goście chcieli dopasować się do poziomu gospodarza ?
Poznęcałem się trochę, ale „Silny jak nigdy..” niektórym pewnie wpadnie w ucho. Nie jest to wejście debiutem z buta, jak w przypadku
Bonsona czy Małpy, jednak truskulom może się spodobać. Pod warunkiem że lubią BARDZO
nudne rapsy. Mi takie coś zupełnie nie odpowiada.
5.0/10
Ja tam się nieczego po nim nie spodziewałem tak jak zresztą po większości polskich rapjerów tróskjelów.
OdpowiedzUsuńczemu jedziesz z tym jak z chadą, a na koniec 5 ?
OdpowiedzUsuńno bo jednak na jakimś poziomie to jest.
Usuńskoro dałem 4 ostatniemu wsrh i 3 kaenowi no to musiałem dać trochę wyżej mielzkiemu bo zwyczajnie jest od nich lepszy ;]
bez przesady, nie jest to takie złe...
OdpowiedzUsuńJaka jest tematyka kawałków do której się nie przypierdolisz? Jesteś znawcą z najwyższej półki,widzę,że tylko floł,folołapy,skilsy,rymy poczwórne liczą się w rapie. Hehe,śmiać mi się chce z takich podwórkowych recenzentów muzyki. Czekam na sensowną odpowiedź.
OdpowiedzUsuńJak coś jest chujowe, to jest chujowe, po prostu. Wiadomo, że teksty nie będą dziś szczególnie odkrywcze (chociaż Laik pokazuje że mogą takie być), ale można temat nadgryźć z ciekawej, niekoniecznie bardzo wysublimowanej, strony wzorem Mesa, czy Eripe. Mielzky przez kilkanaście numerów nawija o tym samym, gada banały, moralizuje- ogólnie więc płycizna. Natomiast rymy wielokrotne dodają pewnej świeżości, i pokazują kto naprawdę ma talent do pisania tekstów. Nie czaje spiny. Aha, z podwórkiem to ja mam tyle wspólnego, co Popek z dobrym rapem.
Usuń'od bąbli na boiskach do ponczoch na mikrofonach/ i nie zmienilbym slowa gdybym od nowa mial rapowac/ nie slucham porad mądral na forach nie gram o prestiz' wylicz sobie rymy - mikrofonach/slowa/nowa/rapowac/porad/mądral/forach 7 rymow w 3 wersach, z twoim podejsciem powinienes byc zdrowo rozjebany taką techniką.
OdpowiedzUsuńzdrowo rozjebany techniką to ja się czuję, jak nawija Mes albo Pezet. bo oni do tych wielokrotnych (pomijam już, że o wiele wyższej jakości) dodają zajawkę i charyzmę.
Usuńnie ma co się przypierdalać, ta płyta jest zwyczajnie chujowa.
Do recenzenta, jesteś idiotą, jeździsz po wszystkim a ciekaw jestem jak wyglądałyby twoje rapsy.
OdpowiedzUsuńjeśli to nie prowo, zalecam odrobienie lekcji i spakowanie książek, bo jutro gimbaza czeka.
Usuń