Przejdź do głównej zawartości

R.I.P RIP ?


Gdy Eripe zaczynał wybijać się w podziemiu i powoli przedostawać do świadomości słuchaczy sądziłem, że będzie z niego taka szara eminencja polskiej rapsceny, która nie patyczkuje się z nikim i jeśli w twoim rapie coś mu się nie podoba- z pewnością powie ci to prosto w twarz nie owijając w bawełnę. Tony agresji, które przelał przy okazji nagrywania „Chamskich Rzeczy” i „Odium” kreowały go na bojownika, anarchistę, może nawet lekkiego odmieńca w stosunku do reszty kolegów po fachu. Dziś sytuacja zmieniła się prawie o 180 stopni. Prawie, bo może i członek Patokalipsy nie zmienił się w ciepłe kluchy, ale z pewnością stracił pazur. Który był jego największym atutem, nie oszukujmy się.

Jego specyficzne podejście do rapu i doskonały w swojej prostocie pomysł na własny styl przykuwały uwagę. Nie dało się obok twórczości krakowiaka przejść obojętnie, skoro w tekstach, krótko mówiąc, nie patyczkował się i za nic miał poczucie smaku, cenzurę, czy wrażliwość słuchaczy. Raz zdarzyło mu się wymordować w „Piękny, Słoneczny Dzień” pół miasta, zawsze też mówił wprost, co żenuje go na polskiej scenie i w postępowaniu ludzi, gardził samobójcami, nie bojąc się w tym kontekście obrazić Magika. Pamiętam dziewiczy odsłuch „Odium” kiedy to razem z kumplami nie mogliśmy się nadziwić, jakie jeszcze obrzydliwości zgotuje nam w swoich wersach. Eripe swój perwersyjny ogródek dekorował ponadto świetnymi punchlineami, jak choćby pierwsze z brzegu: „Nie podoba się? To pluj mi w twarz dowoli/ Przynajmniej się nie odwodnię srając na twoich idoli”. Większość jego linijek była bardzo wyrazista, pomysłowa i te chore rozkminy naprawdę zapadały w pamięć. No miał chłop jaja. I wzbudzał emocje. Co się więc stało, że teraz na próżno szukać w jego twórczości jakiejkolwiek oryginalności i zacięcia?

Odpowiedzią jest przede wszystkim brak konsekwencji, zakrawający nawet o hipokryzję. Gość, który wcześniej kosił równo z trawą pół Polski nagle nagrywa ze Słoniem,  czyli, mówiąc prosto z mostu, jednym z najbardziej przehajpowanych raperów na naszym rodzimym podwórku. To on należy przecież do symboli hiphopu, którego odbiorcami są w przeważającej mierze gimnazjaliści, a nawet osoby jeszcze młodsze (co swoją drogą jest ogromnym paradoksem zważywszy na to, w jakiej stylistyce członek WSRH się obraca). Mało tego, na wierutnym „86” oprócz członka Pato gościnnie pojawią się również Pih oraz KaeN. Ten pierwszy to jeszcze pół biedy, bo choć najlepsze czasy ma dawno za sobą, wypada pogratulować mu kilku płyt dziś bez kozery nazywanych klasykami. Ale podopieczny Prosto przywdziewający maskę nawet korzystając z porannego prysznica? O co tu do cholery chodzi? Jeśli Eripe byłby faktycznie takim zagorzałym przeciwnikiem rapu adresowanego dla gimbusów na pewno nie przystałby na podobne warunki. Nikt go do featuringu nie zmuszał, nikt nie postawił pod ścianą, a zamiast przypływu nowych fanów tylko zraził do siebie starą widownię, bardzo zaszokowaną decyzją jednego z najbardziej charakternych artystów w kraju. Co więc zrobił główny zainteresowany? Udzielił się gościnnie u Faziego. Eee...


Formę spadkową RIP miał zaprezentować w pełnej krasie dopiero na „Płycie Roku”, której był współtwórcą do spółki z Quebonafide. O różnicy poziomów między tą dwójką nie ma co się rozpowiadać, szczególnie, że jakiś czas temu pisałem o tym w recenzji. Ale nawet nie patrząc przez pryzmat umiejętności członka SB Mafjii- Eripe spisał się obiektywnie przeciętnie. Na krążku, który miał zadatki na stanie się podziemnym klasykiem, stawianym w jednym rzędzie z na przykład z „Zimy EP” Bisza, czy „Dobra Muzyka, Ładne Życie” Rasmentalismu zaprezentował minimum swoich możliwości przez to właśnie, że niemal całkowicie porzucił dawny styl. Ze świecą szukać tutaj fenomenalnych punchy, prawdziwej agresji w wersach, tej specyficznej opryskliwości. Okazało się, że w stylistyce zgoła odmiennej od poprzedniej RIP wygląda co najmniej słabo i ciężko wskazać cokolwiek na jego usprawiedliwienie. Nie można mu zarzucić oczywiście marnego warsztatu (poza typowo rzemieślniczym flow), bo pojedyncze wersy wciąż dawały pewną radochę. Przeplatane zostały jednak masą niewyróżniających się, zupełnie zwyczajnych. Na przykład hashtag „Kręcę chujowo, ale biegam szybko #Uwe Bolt” jest całkiem dobry i zaskakuje swoją pomysłowością, ale "Po to nawijam by głosem zabijać, a spoko rozkmina to jebać was" jest już poziomem bardzo zbliżonym do "chuj ci w dziąsło". Ogółem bardzo fajnie, że raper chciał spróbować czegoś nowego poprzez używanie hashtagów- rozwój i te sprawy- jednak coś tutaj zgrzyta, coś jest nie tak patrząc na ogół skilli, które pokazał (a raczej- których nie pokazał) na ostatnim albumie. Idąc tym tropem można stwierdzić, iż gość się po prostu... wypalił.

Obecnie Eripe wygląda jak cień siebie, jednak nie mowa tutaj o aparycji. W jego wypowiedziach brakuje bowiem dawnej odwagi (może nawet swoistej brawury). Niestety skończyło się też rozstawianie marnych raperzyn po kątach i deklasowania ich własnymi umiejętnościami. Ostatnimi zaczepionymi przez niego artystami byli… B.R.O i Donatan. To prawie jak dissowanie Jędkera. Mało zabawne, mało charakterne, zwyczajnie słabe i naciągane. W stylu: przecież trzeba kogoś pojechać, ale najlepiej zrobić to po najmniejszej linii oporu i nie narażać się na konsekwencje, strzelę sobie do tych, co i tak nie odpowiedzą. Od razu zaznaczam, że nie wymagam od członka Patokalipsy obrażania przynajmniej jednego kolegi po fachu tygodniowo, ani o rysowaniu krzyżyków obok ich nazwisk w podręcznym notesiku. Chodzi mi tylko i wyłącznie o konsekwencję i zdecydowane trwanie przy swoich przekonaniach.

Podobnie ma się sprawa z ostatnim wywiadem w 40kilo pytań, gdzie RIP zdaje się zaprzeczać sam sobie. Prosty przykład: na pytanie, co sądzi o tym, że młodzi odbiorcy przychodzą na jego koncerty odpowiada prosto z mostu: nie obchodzi mnie to. W takim razie po co wcześniej blokował dostęp do fanpage’a na facebooku osobom, które nie zdążyły ukończyć 18 lat? To chyba już czas, by wysłać list gończy za zagubiona logiką. W ogóle w tej rozmowie sprawia on wrażenie niezbyt zdecydowanego (!), trochę stremowanego chłopczyka, który co prawda nie ma zbyt wiele do powiedzenia, ale jak dali mu mikrofon to coś tam sobie plecie. Jak go Miuosh szkalował, dlaczego BRO jest beznadziejnym, ale technicznie dobrym raperem itp. No i ma również manię podkreślania, że to co mówi jest wyłącznie jego opinią.


O zapowiadanym rok temu albumie solowym krakowianina słuch zaginął, ale mam nadzieję, że jest on już w późnej fazie nagrywania i wkrótce ujrzy światło dzienne. Jak wiadomo nadzieja umiera ostatnia, a tylko ona pozostała, by wciąż móc sądzić, że Eripe znowu zacznie wymachiwać maczetą z rymów na wszystkie strony, nie biorąc pod uwagę kogo ani co skalpuje. Gościu, wkurw się porządnie (bo diss na Miuosha był naprawdę dobry) i dopiero pisz swoje teksty. Takie były zdecydowanie najlepsze. Bo zabawy słowem, mimo iż pomysłowe i udane to... w praktyce nie wyglądają tak dobrze jak wcześniejsze jechanie po wszystkim.

Komentarze

  1. Na pasku adresu w recenzji Płyty Roku jest napisane pyta roku. Pszypadeg?

    PS. Z góry zakładam Ezoteryka > Nowa płyta Eripa pod każdym względem.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tede - Mefistotedes

Łona - Koniec Żartów