Fenomenu Tomba nie zrozumiem już chyba nigdy. Bo chyba można mówić o fenomenie, skoro gość stoi obiema nogami w mainstreamie, ma go wydać spora wytwórnia i dorobił się całkiem pokaźnej grupy fanów, którzy zawsze stają za nim murem i usprawiedliwiają go mówieniem, że jego nawijka to wypracowany offbeat i to w ogóle dobry raper jest jebany truskulu. Swoją drogą zawsze mnie zastanawia czy oni naprawdę w to wierzą, są tak głupi, czy sobie po prostu jaja robią, jak na przykład z Bonusa BGC.
Myślę, że sam Wini doszedł w końcu do podobnej konkluzji,
gdy na trzeźwo pomyślał kogo on do jasnej kurwy nędzy wziął do swojej wytwórni.
Wysłał ludzi, żeby zakontraktowali jakiegoś dobrego młodego kota, który rzuca
fajne punche, a dostał coś takiego. I teraz jeszcze musi mówić, że to była
dobra decyzja, że to świetny MC itp. Współczuję, tak po ludzku.
Dobra, dobra. Jasną sprawą jest, że z gówna bata się
nie ukręci, no ale można by chociaż wmówić ludziom, że Tomb to dobry raper i
przyszłość sceny. To nie. Wini postanowił wypromować go na beefie. Nie wyszło
ze zorganizowaniem bitwy freestyle’owej SB vs Aspiratio Crew (ztj. Najgorszy
Skład w Polsce), to zdecydował się po prostu wystawić swojego zawodnika na
publiczną chłostę i zorganizować konkurs pod tytułem „kto najlepiej nawrzuca
niepełnosprawnemu raperowi ze Stoprocent”. Zasady? Wrzuć wideo, na którym
dissujesz Tomba. Autor najlepszego kawałka pojedzie do Szczecina na freestyle
battle z głównym zainteresowanym. Fajnie. Jakbym był raperem to bym chyba z
własnej woli do Stopro nie poszedł. Dziwnie tam się obchodzą ze swoimi „artystami”.
Tomb takich oporów jednak nie miał. W to mu graj.
Zadowolony jeszcze promował to wydarzenie.
Pół biedy te wszystkie filmiki. Można by to było po
jakimś czasie zataić, udawać, że to jakaś prowokacja grupy hakerów, którzy
zaatakowali serwery labelu, nie wiem, kazać Tombowi w końcu nagrać dobry numer.
Ale bitwy freestyle’owej już zakopać pod ziemię się niestety nie da.
To było kompletnie niezrozumiałe zagranie vabank ze
strony Winiego. Nie dość, że świadomie skazał Tomba na przegraną z automatu, to
jeszcze narzucił zasady walki, które już jednoznacznie wytypowały zwycięzcę.
Uporządkujmy: o ile zarówno Filipek jak i Tomb są raperami chujowymi do granic
możliwości, tak ten pierwszy jest chociaż czołówką obecnego freestyle’u w
Polsce. Gość NIE MÓGŁ tego przegrać, biorąc pod uwagę fakt, iż szef Stoprocent
postawił na walkę w stylu grind time. Krótko mówiąc- oprócz wersów stricte
improwizowanych, można było również bez kozery użyć panczy wymyślonych
wcześniej w domowym zaciszu. Teoretycznie Tomb powinien być bardziej zadowolony
z takiego obrotu spraw, bo przecież dawało mu to chociaż matematyczne szanse na
sukces w starciu z fristajlowcem z krwi i kości, ale dla Filipka taki challenge
to już w ogóle było trafienie szóstki w totka. Obstawiam, że przygotowanie się
do tej bitwy zajęło mu około pół godziny. Z przerwą na obiad złożony z dwóch
dań.
Organizatorzy eventu porwali się z motyką na słońce.
Nawet jeśli Wini faktycznie słyszał freestyle Tomba w studiu i nawet jeśli
faktycznie był on dobry, to nijak takie luźne nawijanie w grupie ziomków ma się
do prawdziwej wojny na punchline’y, gdzie duża widownia wybiera zwycięzcę.
Członek SB Maffji został postawiony przed naprawdę karkołomnym zadaniem,
ale sam jest sobie winny, że w porę nie zmierzył
sił na zamiary. Szybko się więc okazało, że jest nie tylko słabym raperem, ale
również słabym fristajlowcem. Buńczuczne zapowiedzi spełzły na niczym.
Filipek przyjechał sobie na bitwę, rozgromił Tomba na
jego własnym terenie i zasłużenie zgarnął dwa tysiące złotych z rąk Winiego.
Podejrzewam, że były to najłatwiej zarobione przez niego pieniądze w życiu. Tomb
nie stanowił tego wieczoru żadnego zagrożenia, brakowało mu ciętych ripost i
dobrych, uderzających prosto w twarz wersów. Jego dobre linijki można policzyć
na palcach jednej ręki. Fajny hashtag „Położę łapy na te dwa koła #twister”,
trafne „Typek jest niski bo reprezentuje swoje skille”, świetne „twój skill to
powód wymyślenia nanotechnologii” albo też całkiem dobra, natychmiastowa
odpowiedź na zarzucenie, że cały Mokotów pisał mu freestyle- „Zaraz zmienisz
zdanie i cały Mokotów może napisać ci na czole frajer”. Wszystkie te przebłyski
nikną jednak w oczach, gdy zaczyna nawijać jego przeciwnik. Wtedy dopiero
słyszymy prawdziwy kunszt, natychmiastowe kontry i przemyślane punchline’y
odnoszące się do przeszłości Tomba.
„Miałeś z Koldim jarać scenę/Publika jak Niquitin,
każe wam rzucić palenie”
„Ty i twoje ziomki to niezła komitywa/Jesteś raperem
za dychę więc Blejk się nie odzywa”
„Takie ksywki jak on czasem są fajne/Jeden King pisał
fajne horrory, drugi chujowe freestyle”
„Chciałeś być jak Sobota, wejść z buta w mainstream
ziomal/A zatrzymałeś się na drzwiach matki Ensona”
Dziękuję, dobranoc. Zmiażdżenie i rozsmarowanie po
podłodze. Hiroszima vol.2. Dodajcie do tego fakt, że Tomb bez pomysłu rzucał
„cwelami” i „kurwami”, a na domiar złego w pewnym momencie nawet zaprzeczył samemu sobie. Raz
mówi „Twoje skille jak twoja dupa- nie istnieje”, by za chwilę dumnie nawinąć
„Spasłem się jak świnia, bo jego niunia mnie karmi”. To jak w końcu? Jest, czy
jej nie ma? Nagle się pojawiła? O co chodzi?
Wątpliwości nie ma, Filipek Tomba po prostu zjadł.
Inna sprawa, że zbyt dużo po tym nie przytył, bo przeciwnik był tak naprawdę
żaden. I wiedział o tym chyba każdy logicznie myślący słuchacz jeszcze przed
całym zajściem. Po takim kretesie Tomb nieprędko zacznie znowu zachwalać się
swoimi panczlajnami. Najpierw musi spojrzeć w oczy Winiemu, a to chyba takim
łatwym zadaniem nie będzie.
Komentarze
Prześlij komentarz