Cira należy do dość specyficznego grona raperów. Niby poznam wszystkie płyty,
sprawdzę każdą nową nagrywkę, ale zawsze kończy
się na tym, że po kilku tygodniach od pierwszego odsłuchu próżno szukać jego ksywki
na moim iPodzie. Umiarkowanie czekałem więc na „Plastikowy Kosmos” , jednak gdzieś w głowie wciąż tliła się
iskierka pozwalająca wierzyć, iż tym razem białostoczanin uraczy czymś
rzeczywiście ponadczasowym. Cóż, na pewno ma ku temu pewne predyspozycje.
I nie jest to zdanie, które ma tylko ładnie zakończyć wstęp.
Cirson naprawdę ma duży talent. Pierwszy „Zapracowany
Obibok” to niemalże podziemny
klasyk, natomiast kolejna część była jedną z najlepszych w ogóle produkcji roku
2011. Ale czegoś w nich brakowało i naprawdę nie potrafię zdefiniować czego
dokładnie. Sam słyszałem wiele podobnych opinii, więc wbrew pozorom nie wyrażam
oceny czysto subiektywnej.
Pod względem rapu w wykonaniu gospodarza mam wrażenia czysto
ambiwalentne. Doceniam jego starania- gość fenomenalnie przyspiesza, zwalnia,
ma idealną wymowę i świetną technikę. Z drugiej jednak strony razi w uszy
kompletny brak charyzmy. Naprawdę, mimo że Cira nawija składnie i barwnie, nie
potrafi przenieść percepcji w inną rzeczywistość. Nie potrafi wciągnąć i
zaciekawić jak choćby Bisz. Może to zresztą wina naciąganego patosu zawartego w
poszczególnych wersach. Lubię rap zaliczany do nurtu „inteligenckiego”, ale
nikt w idealnych proporcjach nie przeleje ambitnej poezji na grunt hiphopowy. Ziomek
postawił sobie poprzeczkę za wysoko, bo sens zwrotek rozmywa się lekko po
kolejnych epitetach i opisach (np. wstęp do „Przełęcz”).
Za dużo tego wszystkiego. Głos również nie pomaga, gdyż jest on typowo
bezbarwny i niewyróżniający się niczym spośród rzeszy innych.
Raper o wiele lepiej spisuje się za to w kawałkach gdzie nie
sili się na nadmierne filozofowanie. Tekst bez żadnej istotnej merytoryki w „SZ
CZ” wyszedł naprawdę nieźle, z uwagi na specyficzny zabieg instrumentacji
głoskowej, na przykład:
Wiem, że szata szatana szyta na sznytach i sztamach
Sztampa i banał to szara szemrana szama dla mas
Sztampa i banał to szara szemrana szama dla mas
Dosłowne, można by powiedzieć „brudne” wersy są dużą zaletą
stylu Cirsona, co udowadnia nawijając w „Przybywa
nam lat” z Miuoshem, Onarem oraz Hukosem i „Trzym fason” znów z Hukosem i Tuszem Na Rękach. Kwestia gościnek
jest warta omówienia, bo właściwie wszyscy zaproszeni spisali się bardzo
dobrze, będąc tym samym swoistą odtrutką na często przeintelektualizowany
występ gospodarza. Bisz pokazał, jak się pisze merytorycznie zadowalający i przystępny
tekst, Huk nawinął dojrzale, z jego występów bez trudu da się wyłapać ciekawe
fragmenty, natomiast taki Miuosh pozostał na swoim średnim poziomie, serwując
niewyszukane, ale wciąż poprawne linijki. Trochę za peletonem plasuje się
jedynie Onar, którego da się słuchać już jedynie na płytach solowych.
O warstwę muzyczną nie miałem żadnych obaw. Gdy dowiedziałem
się, że krążek wyprodukuje w całości Szatt
byłem wręcz pewny, iż nieraz zapętlę tracklistę, nieważne jak na majku
spisze się reprezentant Panoramy Paru Faktów. Co prawda chemia na linii
raper-beatmaker nie okazuje się zbyt wyrazista, ale wszystkie podkłady są
niemożebnie klimatyczne i, choć utrzymane w podobnym tonie, nie nudzą ani przez
chwilę. Napotkamy na świetne sample („To
Tu”), jednak nie stanowią one głównej osi bitów, są jedynie barwnikiem,
rozcieńczonym z subtelną dawką elektroniki („Big
Bang”) i oryginalnymi, płaskimi werblami, które w żadnym razie nie powodują
uczucia niedosytu, jak to ma miejsce u Vixena. Dobrym pomysłem było wrzucenie
na płytę dwóch czystych instrumentali („Other
Space” i „Outermost”),
pokazującymi dosadnie, iż członek Nocnych Nagrań to bardzo wysoka półka, jeśli
chodzi o polski hip-hop.
„Plastikowy Kosmos”
to oczywiście najlepsza jak dotąd polska rap płyta wydana w 2013, z tym że jej
bezkonkurencyjność polega głównie na.. braku konkurencji. Nie zrozumcie mnie
źle- mamy do czynienia z krążkiem bardzo dobrym, jednak nieposiadającym
szczególnie wybitnych momentów. No i stale mam wrażenie, że Cira jest trochę
monotonny, mimo wszystkich swoich wygibasów na bitach.
8.0/10
Świetne rozpoczęcie roku przez Cirsona. Liczę, że wszystkie wydane w 2013 płyty będą przynajmniej na tym poziomie, co 'Kosmos'.
OdpowiedzUsuńCira to dla mnie trochę grafoman. Ale płyta niezła.
OdpowiedzUsuńsuper niezła płyta :) !
OdpowiedzUsuń