Przejdź do głównej zawartości

Trzeci Wymiar - Dolina Klaunoow


        Jeśli chodzi o podgrzanie atmosfery przed premierą i ogólnie o marketing, to Trzeci Wymiar wywiązał się z tego lepiej, niż dobrze. Po pierwsze- wpadli na bardzo dobry pomysł (zapowiedź płyty jako składanki) po drugie- nie zepsuli go. Tak właśnie powinna wyglądać promocja polskich płyt hiphopowych.
     Wielkim fanem 3W nie byłem nigdy (poza ,,Dla Mnie Masz Stajla’’ oczywiście) ale na przestrzeni lat dokonywali oni coraz bardziej znaczącego progresu i na tym wydawnictwie dobili chyba już do jego apogeum . Technicznie ich rap to miazga i nie ma, że nie. Natężenie rymów na kawałek zwyczajnie poraża i w tym aspekcie Nullo, Pork i Szad spokojnie mieszczą się w TOP5 rapu w Polsce. Równie dobrze radzą sobie z bitami, czego oczywiście najlepszym przykładem jest ,,Dostosowany2’’ z Ras Lutą, zupełnie niepasującym do klimatu projektu, oraz ,,Nie Jesteś Jednym z Nich’’ ze świetnym TeTrisem. Przy raperze z Siemiatycz zatrzymam się zresztą na chwilę, bo trzeba zaznaczyć grubą kreską, że w gościnnie nie dał wersów dobrych. Dał genialne, na głowę wręcz pobijając gospodarzy projektu:

Po cogito ergo sum został nam już chyba tylko trzeci trzon,
Nawet własne dzieci rodzą w nas niewolników pędu do pełnych kont

Szkoda że wszyscy goście nie zbliżyli się choćby do jego poziomu, bo Fokus tak samo jak na Kodex dał jakieś odrzuty. Peja utrzymał poziom, wystąpił zresztą w kawałku, w którym nie miał wyjścia żeby nawinąć słabo, bo opowieści o getcie.
     Brzmienie krążka jest dosyć ciężkie. Bity są mocne, często okraszone wyraźnym basem, choć nie zapadają one szczególnie w pamięć (poza tym w ,,...Ważne Jak Kończysz!''). Sami raperzy nie oszczędzają swoich strun głosowych i nawijają charakternie charakterystycznie, bo bardzo niskim tonem, chrypiąc przy tym niemiłosiernie, dodając do tego bardzo klimatyczne refreny. Na szczęście nie przesadzają z takim charkotaniem i nie stają się przez to swoimi własnymi parodiami (patrz: Fokus)
     Tematyka jest raczej zróżnicowana, choć na pierwszy plan wybijają się kawałki skupione wokół ludzi, którzy starają się być kimś innym niż są naprawdę, co jest opisane na przykład w utworze tytułowym. Oprócz tego oczywiście kilka nawijek o życiu i trochę z braggi.  Zdarzają się również moralizatorstwa, ale bynajmniej nie są tanie, jak u pewnego człowieka z Warszawy:

Nie zawsze się spada na cztery litery i wszystko się składa jak meble z Ikei
Porażka nie grabarz, nie chowa nadziei, więc nie trać jej w ramach rozbitej idei

Takich, jakby nie patrzeć, banałów to ja mogę słuchać tygodniami.
     Do klimatu całości trzeba się co prawda przyzwyczaić, ale nie trwa to długo, bo gdy już w niego wsiąkniemy, to nie ma szans, byśmy szybko wyrzucili płytę z odtwarzacza. Naturalnie, są tutaj słabsze momenty i wersy nadające się do śmieci, ale poważnych błędów pozbyto się (o ile w ogóle jakieś były) skrupulatnie i.. cóż, jak na razie jest to zdecydowanie najlepsza płyta 2012 roku. Mają stajla.

8.5/10

Komentarze

  1. nie słuchałam jeszcze i nie wiem czy przesłucham, średnio mi się podobały single :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ale się uwziąłeś na tego dioxa

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tede - Mefistotedes

Buka - Wspaniały Widok Na Nic Interesującego