Mołotofski/Młodzik – Wersja ZOMBIE
Dziwna płyta. Dziwny rap. Dziwne bity. Poza tym dziwi
również fakt, iż jest to materiał z lat 2004-2006, skoro wszystkie kawałki
brzmią co najmniej dobrze, jak na bliższe teraźniejszości standardy. Nie można
z pewnością „Wersji ZOMBIE” odmówić
klimatu, często wręcz przytłaczającego, albo przez emanujące brudem produkcje
Młodzika („Flip Flap”) albo przez rap
jego charyzmatycznego kolegi, występującego za mikrofonem („Dwie Strony Seksu”). Ogółem- ciężko się tego wszystkiego słucha,
jednak bynajmniej nie z powodu braków w warsztacie. Ba, dobrze że to skromna,
20minutowa Epka, gdyż z uwagi na specyfikę projektu i jego brzmienie, przez
longplay w ogóle nie dałoby rady przebrnąć „na raz”. Polecam więc przede
wszystkim miłośnikom awangardowego podejścia do muzyki
CO – Horizon
Lubię płyty instrumentalne, ale jest jedna rzecz, którą
lubię jeszcze bardziej- dobre płyty instrumentalne. „Horizon” zalicza się do tej drugiej grupy i ani myśli opuszczać
jakże zaszczytnego miejsca na moim iPodzie. Podkłady na dobra sprawę nie są
zbyt skomplikowane, jednak niemożliwie melodyjne i tak dopieszczone, że ręce
same składają się do oklasków. Maciej Kujawski umiejętnie żongluje emocjami
poprzez tajemnicze sample („Everybody’s
Gone”), „suche” brzmienia („The
Skyland Seeker”), albo dość chaotycznym zestawieniem dźwięków („The Pep”). Gość wysmażył naprawdę dobre
bity, ale wydaje mi się, że produkcje mogą się lekko ugiąć pod próbą czasu
(czyt. stać się nużące po 50tym odsłuchu).
Zaginiony – Czerwone Samochody i Białe Dziewczyny
Podopieczny KOKA Beats swój debiut na legalu może zaliczyć
do udanych, jednak z drugiej strony raczej nie uświadczy napływu popularności
porównywalnego z boomem na Hucza, czy Małpę. Zwyczajnie za mało tu
przebojowości, a nieporównywalnie więcej szarej przeciętności. Styl rapowania
połowicznie własny, bo narzucający bardzo mocne skojarzenia z Fido, teksty
również mogłyby być bardziej absorbujące. Mimo wszystko mamy kilka niepodważalnych
plusów: refleksyjny klimat całości jest godny pochwały, podobnie jak nie
najgorzej zarysowany koncept tematyki. Ogólnie wszystko w porządku, ale nic
ponadto. Po prostu kolejna, zwyczajna polska płyta w stylistyce rap.
Polskie Karate – Polskie Karate
Zewsząd płyną gigantyczne propsy na granicy psychofaństwa, a ja wciąż nie potrafię się nawet zajarać.
Oczywiście, słyszę że to bardzo dobry album wypełniony świeżymi, funkowymi
bitami. Jestem pod wrażeniem luzackiej i żywiołowej nawijki nieobliczalnego
Wygi do spółki z tylko trochę słabszym Igorillą. Doceniam specyficzne, bekowe
wersy oraz producencki kunszt Metro, ale Polskiemu Karate czegoś brak.
Przynajmniej w moim odczuciu. Czasem tak bywa. Płyta zwyczajnie do mnie nie
trafia, chociaż „W 3 Dupy” to jak
dotąd najlepszy melanżowy benger roku. Może po ciekawych singlach liczyłem na zbyt wiele?
tak!
OdpowiedzUsuńJa dałem Karate 6 i teraz żałuję, mega jaranko na początku, a zmęczyła mi się jakoś ta płyta i wracam tylko do kilku kawałków. Z perspektywy czasu dałbym 5- pewnie. Reszty płyt jakoś nie słyszałem, cóż.
OdpowiedzUsuńOstatnio zaskoczyłeś mnie Rose'm, nie słucham podziemia ale ta płyta ewidentnie mnie urzekła i właśnie tamta recenzja była bardzo rzetelna, na wysokim poziomie. Props.
OdpowiedzUsuńPolskie Karate to płyta "na jedno kopyto". Nie trafiła do mnie ale jeśli coś do mnie nie trafia to nie znaczy, że jest złe. Ale to jest rzeczywiście nieciekawe bo jeden numer od drugiego się mało co odróżnia. Nie wiem czym się jarać. Zrecenzuj Szada, na tę chwilę najlepsza płyta tego roku. Jestem ciekaw Twojego zdania. Sz.