Daleko mi do głoszenia skrajnej opinii, że prawdziwy rap tworzony
jest tylko i wyłącznie w podziemiu. Słuchając takich płyt jak „Konkret Gastro” potrafię jednak
świetnie zrozumieć przekonania ludzi, którzy ów ideę wyznają.
Czekałem na kawałki od Rose, odkąd tylko usłyszałem go na „SWAG jak Skurwysyn Mixtape”. Potem
nastał jednak okres w najlepszym razie przeciętnego krążka spod szyldu Raport-
grupy współtworzonej razem z Kadoenem- i mój zapał nieco ostygł. Cóż,
metaforycznie można by rzec, iż Rose swoim solowym wydawnictwem ponownie wylał
na mnie kubeł po brzegi wypełniony benzyną, po czym wyjął z kieszeni
zapalniczkę i…
Nie, serio. Nie potrafię wyjść z wrażenia. Nieczęsto się
przecież zdarza, by podziemna płyta gościa, którego fanbase oscyluje w granicach
1/1000 tego, co ma jakiś pieprzony Słoń była jedną z najlepszych w ogóle z ostatnich
miesięcy. Wszystko działa tu na wysokich obrotach, obniżając pułap w kilku
jedynie momentach, które i tak znikają gdzieś w natłoku tych pozytywnych,
wylewających się strumieniami z „Konkret
Gastro”.
Przede wszystkim Rose ma cechę, która u młodych raperów jest
jedną z najważniejszych, jeśli nie
najważniejszą. Mianowicie pomysł na siebie. Jest luzakiem, typowym wręcz
przedstawicielem młodego pokolenia
wychowanego na rapie. Student o niewygórowanych ambicjach, ale sporej
wierze we własną wartość, więc na mikrofon nie wylewa gorzkich żali, czy
tandetnych, grafomańskich pseudo-poetyków. W zamian prezentuje jednak trzeźwe
spojrzenie na rzeczywistość, kilkadziesiąt naprawdę zabawnych linijek i punchy
oraz spory dystans do samego siebie. Wszystko nawinięte zostało dość
oryginalnym, leniwym flow, odżywającym w kilku tylko momentach, gdzie gospodarz
pokusił się o przyspieszenia. Na ogół mamy do czynienia z nieprzesadnym
przeciąganiem akcentowania wyrazów. To zresztą bardzo dobrze wytrenowany
element stylu, gdyż nie ma mowy o zwrocie w jedną skrajność. Gość wie co robić,
jego działania za mikrofonem w żadnym razie nie podchodzą pod przypadkowość,
patrząc nawet na technikę, jaką potrafi operować.
Bardzo zaskakujący jest także rozstrzał i jakość tematyki
poruszanej na albumie. Od typowych, ciętych wersów kierowanych do wacków na
scenie, przez motywy damkso-męskie, zahaczając o niefrasobliwe wspominanie
ubarwionych tanim winem eskapad, aż po krytykę gimbusiarstwa jako stanu umysłu,
czy też podsumowanie własnego życia. Rzadko kiedy mamy do czynienia z
niewypałami, ale się zdarzają bo rozwinięcie tematu chociażby w „Strefie 11” aż piszczy przez
niewykorzystany potencjał. Większość rozwiązań wypada dużo lepiej, nie
przesadzono także z ilością występów gościnnych, chociaż te które są raczej nie
mają w zwyczaju zbyt wiele ubarwiać, po prostu sobie są (za wyjątkiem Ciry,
Adma, Mentora, Eripe i Quebonafide).
Są to jednak tylko pojedyncze przypadki, gdyż „Konkret Gastro” został dość szczelnie
wypełniony ciekawymi wersami i świetnie przemyślanymi panczami. Rose w tej
kwestii nigdy nie schodzi poniżej poziomu zarezerwowanego dla najlepszych na
polskiej scenie. Potrafi zaskoczyć ciekawym konceptem („Dzień Świra”), umiejętnie rozbawić („Student”), czy też rzucić dobrą linijką „bitewną” czego apogeum
obserwujemy w „Mistrz Boksu”, gdzie
każdy z piątki udzielających się raperów popłynął znakomicie. Tak, Eripe w
końcu nie pozostawia za sobą przepaści względem poziomu pozostałych, co wcale
nie znaczy, że obniżył loty. A to tylko dowodzi o jakości całego kawałka.
Producentami albumu są między innymi sam gospodarz, Snoopy, Werda, czy Klimek. Klimat tej składowej również można porównać do luźnego, ale i mocno nastrojowego.
Warto pochwalić różnorodność oraz zawsze idealnie pasującą do wymowy danego utworu atmosferę. I tak w kawałkach, będących dissem w powietrze dostaniemy albo
brzmienia mocno syntezatorowe albo połamany rytm („Dodaj Komentarz”), natomiast w „Rosekminie” autor postawił na
oszczędny sampling i raczej ograniczone ingerencje w pętlę. Niby nic nowego,
ale głos i podkłady dobrze ze sobą współgrają, co sprawia wrażenie scalonego i
w pełni dopracowanego produktu.
Mocno entuzjastyczna recenzja, ale nie mogło być inaczej w
przypadku krążka, który bez problemów niszczy jakością tegoroczne
gnioty i staje w szranki z fejmowymi szlagierami, jak Cira, Szad, czy
Buka. Polecam bardzo mocno. Pozytywne zaskoczenie.
8.5/10
POBIERZ: TUTAJ
Komentarze
Prześlij komentarz