13 najlepszych kawałków rozpoczynających album
Nie jest tajemnicą, że ludzie słuchając płyt od deski do
deski najmocniej zapamiętują ich początek i koniec. Wydaje mi się, że intro jest jeszcze ważniejsze od swojego visa a vis z
prostego powodu: pozwala poczuć klimat całości i, zależnie od jakości tegoż,
zainteresować lub zniechęcić słuchacza do odsłuchu kolejnych kawałków.
Szczególnie gdy mamy do czynienia z przemyślanym i dopracowanym wydawnictwem,
aniżeli niezobowiązującym zbiorem singli, który nieważne jak ułożony i tak nie
będzie stanowić spójnego i logicznego kompletu. Budowanie nastroju naprawdę
może brzmieć świetnie i niebanalnie. Tak jak ma to miejsce w przypadku tych
utworów.
13. Małolat/Ajron – W
Pogoni Za Lepszej Jakości Życiem (To
Tylko M&A)
Gdyby nie więzy krwi Małolata i Pezeta, można by śmiało
twierdzić, że to zwykła zrzynka i w ogóle przecież takie same słowa, taki sam
bit, to się nie liczy no. Ale, patrząc już przez pryzmat bliskiego pokrewieństwa- coś w tym wszystkim jest.
Ostatnie cztery wersy gospodarza wyraźnie bowiem pokazują, co chce przekazać- „Mam swój styl pamiętaj to człowieku”,
czyli prztyczek w nos wszystkim, którzy postrzegali młodszego z Kaplińskich jako
jedynie słabszą kopię brata.
12. Erking/NNFOF – Sixpack
(Intro)
Niby bardzo prosty patent, polegający na niedopowiadaniu
ostatnich słów w dwuwersach i zastępowaniu ich przeróżnymi dźwiękami- zależnie
od okoliczności- kaszlu, czy też odgłosu otwieranej puszki piwa, ale spełnia
swoją rolę. Po prostu przyciąga do płyty. Dodatkowo świetny, klimatyczny bit
nołnejmówfulloffejmów.
11. Słoń – Chore
Melodie (Intro)
Tak na dobrą sprawę powinno wyglądać modelowe intro. Od razu
po odsłuchu pierwszego kawałka z debiutu solowego Słonia, wiesz czego
spodziewać się po reszcie. Czyli oczywiście chorej, groteskowej, niekiedy
obrzydliwej stylówki pod mrocznymi bitami. Z początku przetoczenie słów Marka
Grechuty o ludziach pod jabłonią, następnie adekwatne do tematu wtrącenie
Słonia i w końcu uderzenie prawdziwej bomby, czyli połączenie cholernie
klimatycznego instrumentala wyjętego rodem ze starych horrorów i
charakterystycznym rapem gospodarza.
10. Beeres – Klub
Wyklętych Futurystów (Intro)
Niemożebnie klimatyczny wstęp do niemożebnie klimatycznego
krążka. Ani słowo nie pada z ust samego Beeresa, w przemówieniu wyręcza go
anglojęzyczna kobieta, wyrażająca prawie emfatyczne emocje i jednocześnie
świetnie pasująca do równie pompatycznego, rozwijającego się wraz z jej słowami
podkładu.
9. Donatan – Równonoc
(Wstęp)
Niski głos lektora Tomasza Knapika kiedyś już wykorzystało
WWO, ale u Donatana brzmi on jeszcze lepiej. Długi monolog prowokuje do
obrazowania sobie w myślach całego tekstu, a dzięki wotum narratora kawałek
nabiera iście dokumentalnego zabarwienia. Świetne rozpoczęcie tematu Słowian.
Szkoda więc, że jego rozwinięcie zostało tak spartolone przez całą kanonadę
raperów.
8. Hukos/Cira –
Głodni z Natury (Głód)
Metaforyczne ukazanie życia jako podróż pełną trudu,
zmęczenia i wysiłku, ale również z jednoznaczną puentą- jeśli wierzysz we
własne siły, na pewno osiągniesz cel. Od strony technicznej również najwyższa
półka- narracja Ciry jest fenomenalna i naturalna, do tego ubarwiona kilkoma
dźwiękami na potrzeby dramatyzmu.
7. Bisz/Kosa – Zimy (Introzimy)
Prawdziwy wstęp do każdej polskiej zimy i produkcja
przynosząca na myśl najlepsze produkcje Pezeta i Noona. Bardzo przyjemnie
słucha się „Introzim” na spacerze
przez zaśnieżone ulice w środku grudnia. Wręcz namacalny klimat mrozu, ale
jednocześnie miażdżącego klimatu. Plus adekwatne do całości cuty DJ’a Paulo.
6. Młody M – Kronika
II (Modlitwa o Pogodę Ducha)
A Młodziak napisał własną modlitwę. Dobrą nawet.
5. Pijani Powietrzem
– Zawieszeni w Czasie i w Przestrzeni (Intro)
Krótki, bez mała schizofreniczny i niepokojący opener zdradza
brzmienia, po których będą się poruszać Fokus i Śliwka. Sugestywny motyw intra
przykuwa uwagę słuchacza i od razu zabiera go w podróż pełną dziwacznych,
eksperymentalnych nawijek duetu. Mimo iż trwa jedynie 45 sekundy naprawdę
wciąga i w pełni skupia percepcję na czas odsłuchiwania całości.
4. Wena/Ras – Duże
Rzeczy (Korzenie)
Przepiękny, ponadczasowy, doskonale wyprodukowany
instrumental. W pamięć zapada idealne wejście werbla po samplowanych chórkach,
a następnie kilka nieskomplikowanych, acz ciekawych zabaw bitem. Prawdziwy
półtoraminutowy raj dla ucha. Ciężko mi jednak opisać to słowami, bo wielkich
wyczynów za konsoletą tam nie uświadczymy, a jednak buduje pewien
niepowtarzalny klimat i ma w sobie „to coś”, co sprawia że kochasz kawałek od
pierwszego.. odtworzenia.
3. Pyskaty – Pysk w
Pysk (Intro/Witaj w Rzeźni)
Niemal nic nie może się równać z rozpoczęciem płyty od
emocjonalnego monologu. Szczególnie, że Pyskaty w tamtych czasach kojarzony był
głównie z bangerami spod szyldu Skazanych Na Sukcezz czy też bangerami na
gościnkach. A postawił na takie właśnie ambitne rozwiązanie. Walka z samym sobą
została ukazana perfekcyjnie, sam raper udanie stopniuje napięcie, aż do punktu
kulminacyjnego, czyli rozbicia lustra. Mocna, odpalona bez lontu bomba „Witaj w Rzeźni” także ma tu swoje
znaczenie.
2. Ten Typ Mes –
Kandydaci Na Szaleńców (Otwarcie)
Otwarcie. Zarówno płyty, jak i Mesa przed słuchaczami.
Szmidt wspomina dawne dzieje, dziękuje matce, siostrze, bratu, ziomkom,
przypomina czasy szkolne, związki (i ich owoce.. a bardziej brak owych), niczego
nie żałuje i przedstawia samego siebie robiąc chronologiczne skoki od czasu
młodości. Często popada też w dygresje, pobieżnie opisujące ważne wydarzenia z
życia. Przy czym ani przez chwilę nie ociera się o sztampę. Wszystko nawinięte
pod niesamowity bit od BobAira, gdzie aranżacja powoduje opad szczęki, a
perkusja wybija zęby. Świetny kawałek również pod względem technicznym (co
chyba jasne u Mesa), a dodatkowo krótka próbka wokalnych umiejętności Piotrka. Muszę
jeszcze wspomnieć o równie smakowitym intrze „Cześć” z poprzedniej solówki, czy też tegorocznej „Alkopoligamii 2013” ale jednak „Otwarcie” ma dużą większą siłę
przebicia.
1. Zeus – Zeus, Jak
Mogłeś? (Głowa Pełna Głosów)
Podobna sytuacja jak u Mesa, tyle że powód wyboru miałem
inny. Owszem- „Nowy Dzień”, „Spójrz na Mnie” i „Znasz Mnie” są tętniącymi energią sztosami, które wspaniale
otwierają swoje albumy, ale „Głowa Pełna
Głosów” jest zupełnie inna ligą, może nawet innym sportem. Dzięki temu
intru cały, świetny koncept płyty zostaje bezbłędnie wprowadzony. Opener „Zeus, Jak Mogłeś?” wyraźnie daje do zrozumienia,
że płyta będzie długą przebieżką po emocjach i myślach rapera i zostaje
zaserwowana w doskonały, pełen tajemnicy sposób- głosy naukowców (?)
używających czegoś w rodzaju detektora myśli (??), by poznać Zeusa na wylot
(???). Można interpretować na kilka sposobów, ale jedno jest pewne. To
najlepszy wstępniak do albumu w historii polskiego rapu.
Wybierałem spośród
naprawdę wielu, bo ponad 50 kawałków otwierających poszczególne krążki.
Dylemat miałem spory i ostatecznie takie tuzy jak Pezet, VNM, Małpa, Tetris czy
Zkibwoy nie znalazły się w moim zestawieniu, bo starałem się wybrać tylko
introdukcje z ciekawym pomysłem, wykonane naprawdę starannie i jednocześnie w
jakiś sposób nawiązujące do reszty tracków.
W każdym razie niezaprzeczalnymi mistrzami w produkowaniu
mocnych, przemyślanych intr są ex aequo Ten Typ Mes i Zeus, którzy w tym
aspekcie nie zawiedli ani razu. Przy okazji dwójka najlepszych MC w Polsce.
Przypadek?
Komentarze
Prześlij komentarz