Ale się teraz tych duetów narobiło. Po wieloletniej
posuszy ową niszę coraz szczelniej zapełniają nowe kolaboracje zarówno
takie mniej spodziewane, jak Tede z Dioxem, oraz te trochę bardziej „koleżeńskie”,
czego przykładem choćby ostatnio zapowiedziane Eripe z Quebonafide. O
współpracy starych znajomych z Panoramy Paru Faktów można powiedzieć tyle, że
sobie jest. I na dobra sprawę niewiele więcej.
Ani Cira, ani Hukos nie zdołali na „Głodnych z natury” zaskoczyć czymś ciekawym i niespotykanym na,
nazwijmy to, polską skalę. Dostaliśmy po prostu kolejną płytę ze stajni
Step Records, która mimo iż trzyma poziom, nie zapada w pamięć na długo i nie
wyróżnia się zbytnio w zalewie obecnych premier. Nie zawojuje sceny, ale tez chyba
nikogo szczególnie nie rozczaruje. Ot dobra, aczkolwiek rzemieślnicza robota
spod rąk ludzi znających się na swojej robocie.
Wydaje mi się, że obaj panowie nie mieli zresztą zamiaru
celować w wyselekcjonowane gusta. Sukces, którego są głodni po tych wszystkich
latach w rapgrze, nie jest przecież wprost proporcjonalny do ambicji artystycznych. Najlepiej sprzedają się przecież wydawnictwa
zaliczane do grona typowych brzmieniowo i tekstowo, najlepiej jeszcze gdy
oznaczone rozpoznawalną i szanowaną w hiphopowych kręgach ksywką. No i przy
okazji premiery krążka dostaliśmy prawdziwą esencję takiego zjawiska.
Odhaczone mamy więc zwrotki gościnne od rozpoznawalnych
ksywek. Na album zawitał bowiem cały ich peleton- Cirę i Hukosa wspiera aż dwanaście
znanych powszechnie raperów. Zwrotki udane zawarte są jednak w jednym słowie-
Zeus, który przyćmił w swoim tracku wszystkich pozostałych MC’s. Reszta, za
wyjątkiem ładnie śpiewających dziewcząt w refrenach (Kasia Garłukiewicz,
Justyna Kuśmierczyk), godna jest co najwyżej przemilczenia. Wystarczy nadmienić,
że domniemany Lepszego Życia Diler zaledwie jednym wersem zdissował spory odłam
swoich fanów, a Praktis „je za trzech, a
potem beka” . Ambitnie i z morałem, gratuluję.
Na szczęście gospodarze plasują
się o wiele wyżej od zaproszonych kolegów po fachu. W tym aspekcie przez całą
długość tracklisty główne skrzypce gra oczywiście Cira. Nie dość, że cały czas
składa linijki na najwyższym poziomie, to jeszcze w jego głosie słychać
autentyczną złość i chęć przebicia („Widzę,
Spływam”), które przez lata niedoceniania teraz dosłownie eksplodowały. Bez
problemu współgra też z każdym podkładem i nie spuszcza z tonu ani nie zamula
nawet przez chwilę. Hukos niekiedy zrównuje się poziomem kolegi i zdarzają mu
się naprawdę dobre wersy, ale w ogólnym rozrachunku pozostaje tylko cieniem
fenomenalnego Michała. Cenię u niego szczerość i konsekwentne poglądy, ale jego
szesnastki nijak nie mogą stanąć w szranki z tymi od Cirsona.
Celne i mocne wersy występują w sporym natężeniu, ale sama
tematyka nie może zaskoczyć nawet najbardziej nieopierzonego słuchacza. MC’s
między innymi wspominają swoich ulubionych artystów, opisują polską
rzeczywistość, apelują o niepodrabianie stylów, komentują i krytykują polską
scenę. Nieźle to wszystko brzmi, ale oryginalności tyle co w codziennej ramówce
TVNu. Na uwagę zasługują dwa skity o identycznej nazwie „Głód”, szczególnie ten funkcjonujący jako intro, gdzie narracja Ciry
przebiega bardzo naturalnie i powoduje faktyczną atmosferę zaszczucia.
Płytę niosą w dużej mierze bangerowe bity od producentów
naprawdę cenionych i utalentowanych. Dzięki takiemu zabiegowi sale koncertowe będą
najlepszym słuchowiskiem krążka. Brzmienia często zahaczają o rockowe- gitary
elektryczne w „Hajer” i refrenie „Supła” dają całości prawdziwego kopa
energetycznego. Często występują sample, jednak nie są one w żadnym razie główną
osią bitu, raczej miłym, choć znaczącym dodatkiem, jak w kawałku tytułowym, czy
„Rozdaję Serce”. Najbardziej
zaskoczyli L-Pro („Widzę, spływam”)
oraz Donatan („Idziemy Bandą”), ale
tylko ten pierwszy w pozytywnym kontekście, gdyż beatmaker z Krakowa wysmażył
podkład, który w ogóle nie odzwierciedla jego rzeczywistych umiejętności- jest
zwyczajnie słaby i bezpłciowy. Cała reszta, czyli Bob Air, uRban, Welon, NNFOF
oraz Pokerbeats pokazała się z dobrej strony, dzięki czemu warstwa dźwiękowa
stoi na przyzwoitej półce.
Mimo wszystkich plusów „Głodni
z Natury” wciąż nie jest płytą, z którą będziesz zasypiał, a następnego
ranka budził się, pragnąc wszystko odsłuchać po raz kolejny. Z drugiej strony nie
brak jej przebojowości, więc najlepiej sprawdzi się jako bomba koncertowa i mam
nadzieję, że rzeczywiście niebawem porwą tłum . Zasługują na to.
7/10
tekst również na RAPSITE.EU
"Domniemany lepszego życia diler" - kogo miałeś na myśli?
OdpowiedzUsuńPalucha, jego nowa solówka będzie miała taki tytuł
UsuńMyślałem że Bonson, wiadomo ile wersów nagrywał o ćpaniu.
Usuń