Przejdź do głównej zawartości

Złote Ogórki 2012



..czyli nie najsys, ale łorst


Pisząc ten tekst czuję się jak prawdziwy Polak. I jednocześnie typowy recenzent. Z tym że taki widziany oczyma gimbuska, który hejterem mianuje wszystkich dookoła. No ale skoro jest TOP10 najlepszych albumów, to dlaczego by nie opublikować listy najgorszych wydawnictw, które wpadły w moje łapy? Jednym z nich był na pewno Popkiller Młode Wilki, ale nie uwzględniałem go, z uwagi na fakt, iż.. no nie jest to tak naprawdę pełnoprawna płyta. Inicjatywa dobra, wykonanie gorsze, ale.. chyba rozumiecie o co mi chodzi ? Nie ? No trudno, po prostu jej nie ma.

10. Mielzky – Silny Jak Nigdy Wkurwiony Jak Zwykle
Po premierze pierwszego singla nie brałem nawet pod uwagę opcji, że to będzie jedna z najgorszych płyt w tym roku. Teoretycznie wszystko działa w (szeroko pojętej) normie, ale podczas odsłuchu obraca się to o 180 stopni. Nie da się przesłuchać całości bez znużenia. Mielzky ciągle gada o tym samym, rapuje od niechcenia, non stop tak samo i to jeszcze na bitach od Returenersów, którzy ponad przeciętność wybijają się jedynie w kilku momentach. Jeszcze nie kaszanka, ale już naprawdę bardzo słabe LP. I przy okazji jedno z większych rozczarowań.

9. Fu/600V/Spalto – Raggabangg
Pamięta ktoś to w ogóle? Wyszło jakoś na przełomie sierpnia i września, a wydaje mi się, że mało kto słuchał. Nie dziwię się. Fu od zawsze był beznadziejny, co potwierdzają jego występy na tej płycie, 600V wniósł trochę odświeżenia do stylu, ale całościowo nie wyszło to najlepiej, a Spalto to taki tam marny śpiewak, który wziął się znikąd, po czym szybko tam wrócił. Nic ciekawego, więc nawet nie sprawdzajcie.



 

8. KaeN – Od Kołyski Aż po Grób
Sorry, ale człowiek w masce jest tylko jeden i wcale nie mam na myśli Natalii Siwiec. Oczywiście, KaeN ma styl. Tyle, że połowicznie swój, bo nieraz śmierdzi wręcz Eminemem. Głos TRAGICZNY, nie mam pojęcia, jak można się nim jarać. Bity TRAGICZNE, zrobione na jedno kopyto (a kawałków ponad 20..). W ogóle wszystko tu jest tragiczne. Jednak przyznaję rację- za ostro potraktowałem członka Prosto w kwestii techniki, bo zdarzają mu się czasem przebłyski w rymach. Nie zmienia to faktu, że „Od Kołyski…” to jedna ze słabszych premier 2012.

7. Tabasko – Ostatnia Szansa Tego Rapu
Jak OSTR zaczął znowu dawać niezłe zwrotki, zepsuł to dobraniem do zespołu wacków, którzy powinni dostać zakaz zbliżania się do mikrofonu na odległość  50 metrów. Rapujący DJ to był pomysł godny liścia na odmułkę, Kohan brał lekcje kwadratury rapu od Chady, po czym przerósł mistrza i tylko Zorak nie zbłaźnił się totalnie. Co nie znaczy jednak, że nie zbłaźnił się wcale. Sytuację ratuje trochę warstwa muzyczna produkcji Killing Skills, ale ciężko jej słuchać, gdy dobrali się do niej ludzie nie mający pojęcia o jakimkolwiek stylu.

 

6. Pohahontaz – Rekontakt
Bawią mnie ludzie domagający się tego ścierwa w TOP10 najlepszych płyt roku. Ja się pytam jakim prawem? Bo Rahim z Fokusem przekroczyli mityczną granicę żenady? Tak, żenadą jest nagrywanie płyty tylko po to, by sprzedała się w jak największych nakładzie. Jeśli wierzysz, że premiera filmu i wydanie płyty w niemal tym samym czasie to przypadek- pozdro dla ciebie. Jednak zostawmy to. Przecież sam krążek nie może być tak słaby, co nie ? Też chciałbym tak myśleć. Ale to jest najzwyczajniej w świecie niedopracowane, naciągane i nie do przesłuchania. Tyle.

 



5. WSRH – Szkoła Wyrzutków
Weź monotonne, jednostajne i nudne bity. Wymieszaj je razem tak, by stanowiły jednolitą papkę. Dorzuć dwóch marnych MC. Jeden ma gadać non stop o groteskowych pierdołach, drugi.. a niech sobie gada co chce. Jeszcze tylko szczypta słabych występów gościnnych i voilla ! Masz przygotowaną całą „Szkołę Wyrzutków”. Tylko żeby ci do głowy nie przyszło jej słuchać.



4. Diox – Backstage
O ile poprzednia płyta warszawiaka była w najlepszym razie przeciętna, tak „Backstage” spada jeszcze kilka stopni niżej. Diox nie ma tyle do zaoferowania, by nawijać pod samplowane, spokojne podkłady. Bo gada na nich durne kocopoły, którymi nie podjara się nikt powyżej 13 roku życia. Wisienką na torcie apogeum głupoty, czyli „Panie Recenzencie”. Nie mogę uwierzyć, że sam autor wciąż myśli, że jest dobrym raperem. Chyba już nic nie wyprowadzi go z tego błędu.


 

3. Chada – Jeden z Was
Nie, nie jest to ścierwo. Gdybym musiał słuchać „Jeden z Was” w pokoju bez okien ani klamek, pewnie jakoś bym przetrwał. Zaszczytne trzecie miejsca dla syna Bogdana przyznaję za fakt, że od długieeeeeego już czasu wklepuje on dzieciakom (no bo kto inny Chady słucha?) to samo gówno, tyle że w bardziej lśniącym pudełku. Ale spokojnie, nie powiedziałem przecież że to album dobry. Ba, nawet do przeciętności daleko. Tomasz jako autor powinien albo skończyć nieudaną przygodę z rapem, albo wziąć się za swoje produkcje nie tylko po to, by napchać kiermanę.

 


2. Hemp Gru – Braterstwo
Dno, w którym nie słychać pukania od spodu. Nie spodziewałem się aż takiego pokazu wackowatości, choć po nowym albumie ze stajni HG na dobrą sprawę nie oczekiwałem absolutnie niczego. Najgorsze pożegnanie ze słuchaczami ever. Ale co z tego, skoro fani i tak będą słuchać, nawet gdyby Wilku i Bilon zaczęli rapować obok bitu, albo gadać non stop o tym samym. Chwila. Przecież oni dokładnie to robią. 



 

1. Śliwa – Pełen Etat
Pierwsza płyta, którą miałem zaszczyt ocenić na 0. Wyżej tego czegoś postawić nie mogę, głównie z uwagi na rażące zżynanie od Peji, które przekracza normy. Można się oczywiście wzorować, ale po pierwsze na kimś, kto ma naprawdę dobry styl, a po drugie na kimś spoza naszej rodzimej sceny, bo tak nie wróżę wielkiej kariery. No, chyba że jako hypeman Ryszarda- tutaj byłby niezastąpiony. Xeroboj, który nie ma za grosz własnego stylu (nawet składanie wersów to kalka Peji!) i w dodatku wydał płytę obiektywnie słabą. Bity zresztą też do wyrzucenia i jak najszybszego zapomnienia. Udajmy, że tego albumu nie było, co?

Komentarze

  1. No nic dodać, nic ująć. Mam takie samo zdanie na temat tych wszystkich smiesznnych albumów.

    OdpowiedzUsuń
  2. a gdzie Tede? przecież on od 10 lat wydaję straszne gnioty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niezbyt lubię jego podejście do muzyki, ale na pewno nie wydaje gniotów od 10 lat. Esende Mylffon to jest opad szczeki, podobnie jak mixtape z dissami na Ryśka. Reszta to równa pochyła, rzeczywiście, ale ubiegłoroczny Mefistotedes daje radę. Chociaż liczyłem na więcej.

      Usuń
  3. ja bym Pokohontaz na 1 miejsce dał. Pierwsza płyta była jeszcze spoko, ale ta to jest jakaś obraza dla ludzi. Paluch trafnie stwierdza 'Bez Magika, traci czar Paktofonika'.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pokahontaz1 było bez Magika prawilny ziomeczku

      Usuń
    2. SERIO? Myślałem, że będzie na 3 płycie

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tede - Mefistotedes

Buka - Wspaniały Widok Na Nic Interesującego