Nie słuchajcie tego crapu nawet jak będą wam dopłacać. Tak
wierutnej tandety nie słyszałem już dawno. Wspólny krążek Miuosha i Onara nie
przynosi chluby żadnemu z nich. Chyba, że zamienisz słowo „chluba” na „hajs”.
Wtedy sytuacja zmienia się o 180 stopni.
To już nie jest średniak, którego można przesłuchać bez
grymasów na twarzy. To produkcja nie
mająca do zaoferowania zupełnie niczego, skrojona na potrzeby gimbusów, którzy
jeszcze wczoraj nie słyszeli o takim gatunku, jak rap. Jeśli chodzi o
poziom artystyczny duetu posłużę się wykresem. Nie chcę tracić ani swojego, ani
waszego czasu.
Doszukałem się trzech mocnych pozytywów „Nowego Światła”. Występ
gościnny Pezeta (o resztę featów nie pytajcie, nic szczególnie ciekawego) oraz intro i outro produkcji Pawbeatsa.
Reszta jest albo średnia, albo (częściej) żenująca na tyle, że skipujesz
kawałek po 30 sekundach. Nie przesadzam. Zawartość prawd objawionych i najbardziej ogólnikowych
banałów, jakie potrafisz sobie wymarzyć przekracza nawet normy ustalone przez
Dioxa. Nie mam pojęcia, jak panowie tego
dokonali, ale osoba odpowiadająca za mastering albumu po jakimś czasie musiała
pewnie brać środki antydepresyjne. Gdzieś tak w połowie albumu miałem
ochotę rzucić odtwarzacz w kąt i wysyłać zażalenie do wydawcy za uwstecznianie
odbiorców w rozwoju. Bo kawałki o niczym i jeszcze nawinięte zupełnie bez
polotu. Wszystko oklepane jak tyłek Nikki Benz.
Dziwna sprawa, gdyż zarówno Onar jak i Miuosh wiedzą, jak
zrobić dobrą płytę. Chociażby ich zeszłoroczne
solówki stały przecież na wysokim poziomie, szczególnie ta od warszawiaka,
której wlepiłem 9. Powietrze zeszło szczególnie z reprezentanta P81,
którego zwrotek nie da się już słuchać ani na występach gościnnych, ani jak
widać w duecie. Gość składa banalne,
proste rymy, do tego właściwie w ogóle nie wyrabia się na bitach, a jedyna
linijka, która zapada w pamięć to naigrywanie się z Małolata w oczywistym
follow upie „Pieniądze rządzą wszystkim
wokół mnie #ING”. Rap pana z Katowic wygląda więc o wiele lepiej niż ten od kolegi, aczkolwiek żadne
wyżyny to to nie są. Ot absolutnie zwyczajny
rap Miuosha, bez żadnych, ale to żadnych żadnych (żadnych) momentów zwyżkowych. Fani się nie
zawiodą. Nic ponad.
Nie, tym razem bity wcale nie ratują sytuacji, bo ta osiągnęła
już wartości ujemne. Owszem, są całkiem dobre, niektóre mają nawet zadatki na
prawdziwe sztosy („Sam” „Miało mnie tu
nie być”) ale tylko pod warunkiem, że byłyby podarowane innych raperom. Bo
ten kabaret w warstwie lirycznej skutecznie odstrasza od krążka. Niemniej z branżowego obowiązku trzeba
pochwalić Młodego GRO, Bob Aira, Donde, Eljota i resztę, bo wykonali całkiem porządną
robotę i ich produkcje potrafią bujać głową. Szczególnie spisał się
wspomniany już wyżej Pawbeats. I to raczej nie przypadek, że pod jego najlepszymi,
czyli „Inflanmatio” oraz „Offusciatio” nie ma nagranych żadnych
wokali.
„Nowe Światło” to
płyta, której słucha się ciężko, jednak bynajmniej nie dzięki melancholijnemu
klimatowi (wytworzonemu zresztą okropnie sztucznie), tylko poprzez zwyczajne
niedbalstwo i lenistwo. Karykaturalny
rap, który może służyć jako przestroga dla młodych MC, by nigdy nie nagrali
takiego potworka. Bubel, malaria i posłanka Grodzka. Najgorzej.
2/10
2/10
Ale fejm chłopaki i tak zdobyli. Szkoda tylko, że u 13 latków, którzy twierdzą, że to płyta roku, a ja powinnam zrobić coś lepiej i nie odzywać się w ogóle jeśli mam hejtować, bo nie znam się na rapie.
OdpowiedzUsuń2/10 to jak na razie tegoroczny rekord ocenowy słabiaków ") Ale ciągle mam w dupie Twoje uszy i nalegam na zrecenzowanie (nie 4 in 1) Zbuka. Ja jestem ogólnie ciekawy jak Onar nagrywa swoje zwrotki bo po obejrzenia odcinka z nim w Stasiak na miejscówce byłem lekko przerażony wydźwiękiem jego głosu.
UsuńCo do Onara to miałem podobna reakcję, bo gość brzmiał jakby lada chwila miał stracić głos.
UsuńZbuka zrecenzuję. Ale nie wiem kiedy.