Ależ zastój w naszej rapgrze. Nikt nic nie wydaje, a jak już
wydaje, to jest to takie słabe, że nie ma co nawet oceniać/hejtować (np.
Grubsą). Skoro więc w rapie nie wychodzi, to polecę wam chociaż jakieś twory z
zupełnie innej beczki, co by na blogu za nudno nie było. Zaznaczam tym samym,
że w rocku ekspertem nie jestem i raczej nie skupiam się na kunszcie muzyków, a
na powerze, jakiego dodają. Bo nie wolno zamykać się na jeden gatunek muzyki.
KoRn – The Path Of Totality
Korn zawsze lubił eksperymentować, ale połączenie
agresywnych gitar i najprawdziwszego dubstepu to już chyba absolutne apogeum. I
nie ma, że ,,eksperyment się udał, ale pacjent zmarł’’ bo ten krążek jest
naprawdę świetny! Symbioza rock-elektronika okazała się fantastyczna, a zespół
nic nie stracił ze swojego metalowego wizerunku, a jedynie wzbogacił swoją
dyskografię o kolejny dobry album. Z czystym sumieniem polecam nie tylko fanom
Dub’u. 5/5
Rise Against – Endgame
Niezbyt dużo tu nowości, nawet w samym brzmieniu, ale w zamian
dopracowanie wszystkiego do perfekcji. Świetni instrumentalnie z wokalistą,
który śpiewa tak, że trzeba zbierać szczękę z podłogi sąsiada mieszkającego pod
nami. Świetne ,,Make It Stop’’ z
poruszającym refrenem i stopniowe nabieranie rozpędu w ,,Survivor Guilt’’ to wisienki na torcie tej płyty. Warto
przesłuchać, bo to hardcore punk w najlepszym wydaniu z dodatkowym smaczkiem, w
postaci zaangażowania społecznego. 4/5
Placebo – Battle For The Sun
Brian Molko ma taki głos, że albo go kochasz, albo
nienawidzisz i nie ma formy pośredniej. W sumie on sam jest jak forma
pośrednia, sprawdźcie zresztą, jak wyglądał na starych wideo z lat 90.
Wydrzeć się nie potrafi, ale za to ma w sobie coś przekonującego i
uspokajającego, choć ballady w ich wykonaniu nigdy mi nie podchodziły. Na tym albumie
próbują się rozwinąć i wychodzi im to nieźle, acz parę numerów można by
spokojnie wyrzucić, bo disco w podkładzie niezbyt do nich pasuje. Polecam
odsłuch najlepszej z płyty ,,For What
It’s Worth’’ i zadecydowanie, czy dalej chcecie sprawdzać ich twórczość 3.5/5
Linkin Park – Minutes to Midnight
Po agresywnych poprzedniczkach chłopaki postanowili postawić
na spokojne melodie i.. raczej oklepane pomysły. Niemniej darzę Linkinów dużym
(bardzo) sentymentem i zachęcam do odsłuchu, bo parę kawałków naprawdę wpada w
ucho (,,Leave Out All The Rest’’) a i
mamy tu kilka mocnych flirtów z hard rockiem np. w ,,Given Up’’. Chester ma świetny wokal, niezależnie, czy śpiewa
spokojnie, czy agresywnie. Szkoda, że Shinoda tak mało zarapował (w słabym ,,Hands Held High’’), ale to krążek na
pewno lepszy od przekombinowanej następczyni- A Thousand Suns. 3.5/5
Dope – No Regrets
Największe zaskoczenie, jakie słyszałem (no dobra, na równi
z ,,No One’’ BRO). Ściągnąłem ich
album w ciemno, a z miejsca spodobał mi się styl muzyków z Dope, bo są dość
agresywni i jak najbardziej poprawnie posługują się swoimi narzędziami (ah, te
skojarzenia, co?). Numer ,,No Regrets’’
stał się moim prywatnym klasykiem, choć trzeba przyznać, że czasem kawałki są
sztucznie przedłużane przez sześciokrotne powtarzanie refrenu. Nie lubię takich
zabiegów, ale.. co mnie one obchodzą na takiej płycie? Bardzo dobre, choć nie
każdemu przypasuje. 4/5
Będzie recenzja nowej płyty Linkin Park ? :)
OdpowiedzUsuńraczej nie. ten artykuł to trochę odskocznia od rapgry, bo nic się na niej nie działo. teraz wyszedł Raca, niedługo chada z pyskiem, więc będzie o czym pisać. Living Things słuchałem i uważam, że to dobra płyta, acz w osobnym artykule nie będe jej recenzował, w końcu to blog o rapie :]
UsuńA ja ostatnio się dowiedziałam od "rap eksperta", że Grubsą wydał najlepszą płytę w tym roku :O
OdpowiedzUsuńRock u mnie czasem się zdarzy w głośnikach.
a daj spoookój. żałosne poczucie humoru, zupełnie niestosowne do jego wieku i tak oczywiste wersy, że.. eh, nie ma co komentować.
Usuń