Bastiony truskuli powoli zaczynają sypać się jak domino, a
Pezet jest tego najlepszym przykładem, od czasu gdy porzucił ,,normalne’’
podkłady i zajął się nowoczesnymi i modnymi w ostatnim czasie dubstepami. Nałapał
przez to oczywiście legiony hejterów i przeciwników, do których ja z pewnością
nie należę i należeć nie mam zamiaru.
Premiera krążka była przesuwana około 60 razy, więc nie wiem
czy ktoś na nią czekał aż do samego wydania, ale nareszcie telenowela związana
z tym się kończy, Pezet dalej śmiga w rurkach, a współautorzy albumu pokłócili
się o hajs. Czyli wszystko jest w porządku.
Jak wiadomo- lubię eksperymenty i denerwuje mnie bardzo, gdy
ktoś od dłuższego czasu stoi w jednym i tym samym miejscu, które daje mu dobre
zarobki, przy jednoczesnym miałkim wysiłku w stronę rapową. A co by nie mówić o
Pezecie, to jednak od zawsze próbował nowych rzeczy i koniec końców- nie stał
się nudnym raperzyną ani przez moment.
Sam bardzo podjarałem się po wypowiedziach odnośnie konceptu
,,Radio Pezet’’ głoszonych przez
samego rapera. Połączenie dźwięków rodem z budowy i nawijania na majku mogło
oczywiście nieść ze sobą przykre konsekwencje, ale i dawało szansę na pewien
powiew świeżości na scenie. Mój zapał ostygał i wzmagał się w zależności od
aktualnie wydanego singla, aż po premierze ,,Supergirl’’
ustanowił się na poziomie ,,może być spoko, sprawdzę’’. Swoją drogą- zupełnie
nie rozumiem ogromu hejtu na ten ostatni kawałek. Przecież nawet ,,Co mam powiedzieć’’ był od onego kilka
razy słabszy, a nie uzyskał takiej masy antyfanów. Aha, zaznaczę to od razu-
nie sugerujcie się trzema singlami wypuszczonymi przed premierą. Tak naprawdę to są to trzy
najsłabsze numery z całego ,,Radia’’.
Wiadomo, że standardem przed premierą były mniej lub
bardziej lekkie szyderstwa z producenta krążka- Sidney’a Polaka we własnej
osobie. Sam trochę załamałem ręce, gdy to właśnie on okazał się Dj'em Pezia i
wciąż trochę się temu dziwię, lecz trzeba przyznać- brzmienie sfery
instrumentalnej jest nawet niezłe,
nie będę się silił na marny truskulizm. Podkłady miały być neschool’owe i
dubstepowe- i są. Może aż za bardzo?
Przez długość tracklisty nie ma miejsca na nudę ani przez
sekundę. Mocne uderzenia tonowane są bowiem kawałkami spokojniejszymi, takimi z
nutą refleksji nad życiem, które mogą nawet budzić pewne skojarzenia z poprzednimi płytami artysty- świetne są na przykład ,,Byłem'' czy ,,Na Pewno''. Z drugiej strony do takich kotów, jak ,,P-Z’’ ,,Brutto czy netto''
czy ,,Slang2’’ nie mam najmniejszych
pytań, a podkłady w nich naprawdę mogą się podobać fanom takich brzmień,. Sidney wycisnął z
dubstepu dobre soki i, co bardzo ważne przy takiej muzyce, nie stworzył
momentów szczególnie asłuchalnych. Zarówno głos jak i muzykę słychać dobrze, wszystko jest
na swoim miejscu, a o tą składową najbardziej się bałem.
Jeśli chodzi o raping, to wierzcie lub nie, w sumie
sprawdźcie sami, ale pod względem wersów Paweł zwyczajnie powtórzył ,,Muzykę Rozrywkową’’. Tyle że już tam
miał je świetne, a tutaj pokazuje tylko, że w stylistce braggi/klubach/ziomkach
niewielu jest mu równych. Nie ma tu melorecytacyjnych wierszy czy temu
podobnych pierdół. Od takich rzeczy mamy przecież niezrównanego Bisza i raczej
nikt o zdrowych zmysłach nie wymagał od warszawiaka głębokich metafor czy
literackiego opisu rzeczywistości pod instrumentale prowokujące wręcz do tańca.
Trochę daje się we znaki monotematyczność, ale nie zmienia to faktu, że gość nagrał linijki pasujące do danego klimatu i zrobił to na wysokim poziomie. Dodatkowy plus za to, że gdzieniegdzie
można napotkać jakąś ciekawą (często korzystającą z wielokrotnych) linijkę w
tych bardziej stonowanych kawałkach:
,,Ja wstaję z kacem, jak dzień po nocy
I nic nie tracę, kupię krem pod oczy’’
Jednym słowem- raper nie stracił swojego
charakterystycznego stylu i zachował klasę, która zawsze towarzyszy mu przy
nagrywkach. Tempa raczej nie dotrzymali jednak goście- Fokus oczywiście słabo, choć głos ma pasujący do tracku, ale Mesa.. w niektórych momentach zwyczajnie nie słychać. Nie są to jakieś profanacje, ale liczyłem na więcej, szczególnie od Tego Typa, któremu nie udało się niestety po raz kilkunasty z rzędu zjeść całej płyty swoim występem.
Czasem połączenie rapu i dub’u staje się co prawda
niestrawne, więc krążek należy sobie jednak dawkować po kilka kawałków, aniżeli
próbować przesłuchać całego albumu na raz. Mija się to też z celem- nie ma
sensu szukać w tym wytworze całości czy spójności w poszczególnych aspektach,
mamy zbiór singli, który po prostu zadowoli ucho przeciętnego słuchacza
nowoczesnych brzmień.
Pezet stał się tak znaną marką, że nie ma mowy, by jakiś jego występ określić słabym. Niezmiennie mamy do czynienia z klasą samą w sobie, a to że postanowił porzucić oldschool nie wychodzi mu wcale na niekorzyść. Nie każdemu taki styl podejdzie, ale jak sam Paweł powiedział: ,,Mają fart, że robię newschool, bo gdybym robił oldschool rap / Ich cały świat runąłby jak domek z kart''.
7.0/10
7.0/10
"Tępa nie dotrzymali..." Tępa? Naprawdę?
OdpowiedzUsuńNo i nie podzielam w żadnym stopniu zachwytów nad płytą - wiadomo, że od strony rapowej nic Pezetowi zarzucić nie sposób, ale te produkcje są naprawdę w zdecydowanej części męczące i nie najlepsze. Doszło do tego, że na tle całej płyty, uważany przeze mnie za słaby singiel z Fokusem zyskał sporo na jakości. A już refren w "Rock'n'Roll" jest po prostu przetragiczny.
Są jasne strony tej płyty, jak choćby całkiem niezłe "P-Z" czy "Jak być szczęśliwym" z Killa Kellą, ale jednak całość wypada słabo.
Tak, nie lubię dubstepu. Nie, nie jestem zatwardziałym truskulem. Tak, rozumiem zajawkę Pezeta na ten gatunek muzyczny i doceniam chęć rozwoju i robienia tego, na co ma ochotę. Nie, nie propsuję tej płyty, bo zapowiadała się nieźle, a wyszło słabo.
Być może bez kłótni z Sidneyem, z gościnnymi występami Professora Greena i Kano i bez tej całej żenującej wręcz otoczki promocyjnej(?!) wyszłoby to lepiej. Niestety, nie wyszło.
Być może nie znam się na dubstepie (ba, na pewno się nie znam) i być może jego znawcy uznają te produkcje za wyśmienite. Mnie one w żaden sposób nie przekonały, a udało się to choćby bitom na płycie Borixona, które moim zdaniem biją te z "Radia Pezet" na głowę.
Pozdrawiam.
jako anonimowy hejter muszę dodać trochę od siebie. Single, które wskazałeś jako najsłabsze na płycie wyrastają wg mnie na kawałki zdecydowanie najlepsze, może supergrill nie trzyma poziomu. z nowopoznanych kawałków spodobały mi się może 2-3, w szczególności P-Z. a reszta? miałka. jak nie ma dobrego podkładu, to niezależnie jaką nawijkę byś nie puścił, będzie to kałem. i tak tu się stało.
OdpowiedzUsuńA ja tam się zgadzam z tobą. Dobra recka i płyta też
OdpowiedzUsuńta płyta jest kompletnie nie dla mnie. Teksty słabe, bity kompletnie nie moja bajka. Choć nawijka to czołówka Polski to ta płyta szybko u mnie zejdzie z odsłuchu. Zresztą na płycie wyprodukowanej przez Sidneya najlepszy jest podkład Zjawina, więc...
OdpowiedzUsuńCo mam powiedziec przynajmniej sie fajniej slucha, jest dobry refren a supergirl... szkoda gadac. Co do tekstow : " Mialem tylko kupic chleb, pomylilem z klubem sklep ". Bardzo lubie Pezeta, no ale trzeba byc obiektywnym, jest lipa.
OdpowiedzUsuńtekstów akurat nie ma możliwości nie pochwalić, szczególnie, że Pezet dął radę nawinąć je pod tak dziwaczne bity. jest tu sporo ciekawych wersów, sporo wielokrotnych i ogólnie dobra forma. trzeba otworzyć uszy
Usuńalbo mi się wydaje, albo kiedyś twoja ocena to nie było 7/10
OdpowiedzUsuńbo nie było to 7/10. Miałem o tym napisać oddzielny post, ale skoro nadarzyła się okazja, to przedstawię to tutaj. Z początku dałem o wiele wyższą punktację, dlatego, że.. nie wiem dlaczego. Puściłem ją sobie kilka razy, usłyszałem dobre bengery i jakoś tak wyszło ;] dopiero gdy zacząłem się z nią osłuchiwać, zrozumiałem jak WIELGACHNY popełniłem błąd, stąd niższa ocena. Acz nie bardzo niska, bo tak naprawdę nagonka na Radio Pezet była zdecydowanie przesadzona, jak na rzeczywistą wartość albumu. Za szybko zrecenzowałem, ot co, przyznaję.
UsuńJak dla mnie padaka dekady. Płyta żałosna aczkolwiek to tylko moja opinia.
OdpowiedzUsuń