Pih już od dobrych kilku lat utrzymywał ten sam, dość charakterystyczny styl brutalnego, ale i czasem refleksyjnego rapera. Czekałem na jego kolejny krążek, bo chociaż nie jestem fanem ani ,,Krwi Potu i Łez’’ ani ,,Kwiatów Zła’’ to bardzo przypadła mi do gustu pierwsza część zapowiadanej trylogii z serii ,,Dowód Rzeczowy’’. Poprzedniczka numeru drugiego była bowiem wyposażona w ponadprzeciętną dawkę klimatu, oryginalne bity i całkiem przyzwoite wersy.
Miałem więc nadzieję na produkcję przynajmniej równie dobrą co wyżej opisana. Czy marzenia się ziściły? Otóż… połowicznie.
Trzeba przyznać, że Piechocki, mimo upływu lat nie traci nic ze swojej
dawnej energii. Znów jest brutalnie, znów jest bezpretensjonalnie, znów
jest bez tabu. Jednak coś się zmieniło. Chore rozkminy nie są już główną
osią tematów na krążku. Teraz mamy za to znaczącą przewagę kawałków
zgoła refleksyjnych lub wspomnieniowych. Zdarzało się to co prawda na
wcześniejszych dokonaniach rapera, ale nigdy w tak znaczącej skali,
chociaż sam początek wcale tego nie zapowiada, bo ,,Fetus in fetu’’ oraz
,,Słowo Boże’’ okazują się bardzo mocnymi bangerami, które śmiało
mogłyby znaleźć się na soundtracku do dowolnego horroru. I nie mówię o
żadnym Zmierzchu, bo te utwory to kwintesencja pihowej grozy- bit w
pierwszym jeży włosy na karku, a same teksty w obydwu są mocno
pokręcone. Tym bardziej więc dziwi fakt, że następny track to spory skok
stylistyczny. ,,Majk Czeka’’ posiada klasyczny, oldschoolowy bit, a
białostocki raper wspomina w nim dawne lata i wdaje się w tematy raczej
ogólnikowe. Cóż, początek krążka jest z pewnością warty usłyszenia, lecz
w dalszej jego części Pih wyraźnie spuszcza z tonu, do tego wręcz
stopnia, że poza kilkoma niedobitkami zupełnie nie pamiętam pozostałych
kawałków. Pierwszy raz w twórczości Adama zawiodły mnie refreny. Dotąd
nie można było im nic zarzucić- brzmiały świetnie i dodawały
poszczególnym numerom pozytywnego kopa energii. Teraz to już nie ta
liga, bo są naprawdę mało charakterystyczne, a czasem po prostu słabe,
vide zbyt porozciągany w ,,Każdy chłopaczyna z bloków’’.
Poza tym boję się, jak będzie wyglądał Dowód numer 3, skoro już na
etapie części drugiej czuć znużenie raperem. Przyznaję- Pih flow ma
całkiem przyzwoite, jego wiedza ogólna jest porażająca, a w swoich
brutalnych klimatach spisuje się bezapelacyjnie mistrzowsko. Lecz
błyskotliwych linijek słychać tu jak na lekarstwo. Oczywiście są
wyjątki, między innymi prawie poetyckie:
w bardzo dobrym ,,Biegnij, nie oglądaj się’’ ale częściej wyłapać można utarte do bólu zębów schematy, bo taki ,,Spóźnieni kochankowie’’ najzwyczajniej w świecie nudzi swą przewidywalnością. No i sam Pih średnio sprawdza się jako romantyk. Totalny blamanż to niespodziewanie ,,Radio Killa’’. W jednym kawałku upchnięto co prawda całą tonę charyzmy i stylu, łącząc rap gospodarza, Ero i Słonia, ale skłamałbym pisząc, że ten numer jest dobry. Zawiodły wersy, szczególnie u Erosa, gdyż chyba pierwszy raz w karierze nie pokazał zupełnie nic ciekawego. Podkład to też żaden szczyt marzeń, a i klimatycznie mamy do czynienia z czarną dziurą. Na szczęście tylko w tym jednym utworze, bo Piechocki dalej potrafi stworzyć świetną atmosferę. Tym razem na trochę niższym poziomie, niż poprzedniczka, ale wciąż jest bardzo ciekawie, bo wysoki głos rapera z samej definicji służy do poruszania.
,,Ciemna noc, na drodze gwiezdnej biżuterii księżyc
A może to ktoś z góry patrzy na nas z przerębli’’
w bardzo dobrym ,,Biegnij, nie oglądaj się’’ ale częściej wyłapać można utarte do bólu zębów schematy, bo taki ,,Spóźnieni kochankowie’’ najzwyczajniej w świecie nudzi swą przewidywalnością. No i sam Pih średnio sprawdza się jako romantyk. Totalny blamanż to niespodziewanie ,,Radio Killa’’. W jednym kawałku upchnięto co prawda całą tonę charyzmy i stylu, łącząc rap gospodarza, Ero i Słonia, ale skłamałbym pisząc, że ten numer jest dobry. Zawiodły wersy, szczególnie u Erosa, gdyż chyba pierwszy raz w karierze nie pokazał zupełnie nic ciekawego. Podkład to też żaden szczyt marzeń, a i klimatycznie mamy do czynienia z czarną dziurą. Na szczęście tylko w tym jednym utworze, bo Piechocki dalej potrafi stworzyć świetną atmosferę. Tym razem na trochę niższym poziomie, niż poprzedniczka, ale wciąż jest bardzo ciekawie, bo wysoki głos rapera z samej definicji służy do poruszania.
Bardzo dobrze, że Pih nie zatrzymuje się w miejscu. Po brutalnym i
bezkompropmisowym ,,Dowodzie Rzeczowym nr.1’’ nastał czas
spokojniejszego i bardziej wyrafinowanego ,,nr. 2’’. Dalej jest moc, ale
teraz skierowana w trochę inną stronę. Czuć co prawda lekkie znużenie i tym samym
dwójka stoi ostatecznie na poziomie niżej od poprzedniczki, ale nie zmienia to
faktu, że dalej mamy do czynienia z poziomem jak najbardziej wysokim
Komentarze
Prześlij komentarz