Przejdź do głównej zawartości

Rover - 24




     Koncepty, koncepty, koncepty… Ostatnio coraz więcej artystów ze sceny hiphopowej stawia właśnie na takie rozwiązanie i próbuje swoje utwory do czegoś porównać. Problem tkwi w tym, że na ogół wybierają zbyt trudną, jak na swoje umiejętności, tematykę- ambitnie próbują więc wejść na najwyższą możliwą artystycznie górę, po czym spadają z niej prosto na główkę.
     A Rover się wycwanił. Nie próbował bowiem być żadną męską wersją Szymborskiej na siłę i jako myśl przewodnią albumu wybrał dość prosty w założeniach motyw przemijającego czasu. Ilustruje to choćby pierwszy człon z nazwy każdego z kawałków- są to godziny od 7:00 do 1:00 następnego dnia. Pomysł to całkiem niezły, szczególnie, że wprowadzony w życie nie na siłę i dosyć pomysłowo, dlatego ,,Radio’’ ma miejsce z ,,rana’’, ale takie już ,,Książki’’ grane są pod koniec dnia płyty. Żadna rewolucja w gatunku to co prawda nie jest, ale ciekawy smaczek- z całą pewnością.
     Powiem to już na początku bez owijania w bawełnę. Poza sporą zaletą w postaci nie spierdzielenia konceptu, pozostałe części składowe albumu stoją na poziomie najwyżej przeciętnym. ,,24’’ to najzwyczajniej w świecie średniak, choć ma też duże szczęście, że brak mu premierowej konkurencji, bowiem nowe dzieło Rovera konfrontować można jedynie z będącym Na Złej Drodze Prysem. Dlaczego? Bo również członek High Time dobrze wkomponowuje się w wakacyjną stylistykę. Głównie poprzez bity.
     Podkłady są tutaj w 100% samplowane. Nie żeby było w tym coś bardzo złego, acz w pewnym momencie raper twierdzi, że jak sam mówi

Ambicja kazała mi wybrać trudniejsze bity

Że tak się wyrażę- śmiech na sali, bowiem każdy (każdy!) instrumental okazuje się być do bólu typowym, typowo nagranym i typowo zmiksowanym połączeniem wycinku z klasyka z werblem. Jednak co sample, to sample- trudno ich nie lubić, bo zawsze brzmią one dobrze i trzeba by być naprawdę wackDJ’em, żeby zepsuć coś w takich klimatach. Tu nie ma wyjątku- wszystko brzmi poprawnie, ale raczej nic więcej powiedzieć o warstwie muzycznej nie można. Ot, miłe dla ucha, trzyminutowe na ogół brzdękadła, czasem wolniejsze, czasem szybsze czyli absolutny standard i chyba trochę za mało, by dziś naprawdę liczyć się w rapgrze.
     Co innego sam rap, bo ten na pewno taki zwyczajny nie jest. Rover ma oczywiście jakiś tam swój styl i flow (w końcu na samplowanych bitach trudno się wywalić) ale ziomek chyba nie nagrywa swoich tekstów w kabinie izolującej. Nagrania są jakieś takie nieprofesjonalne, słuchać dość spore echo i bardzo wątpię, że jest to efekt odgórnie zamierzony. Nie dochodzi co prawda do sytuacji, gdy trudno zrozumieć poszczególne linijki, lecz.. no mogło być lepiej w tym aspekcie, szczególnie iż nawet BRO swojego czasu pokazał podziemne nagrywki w świetle dobrego masteringu. A u Motora trochę on kuleje.
     Same teksty są całkiem ciekawe. W odbiorze ich z pewnością pomagają spore emocje samego wykonawcy, ale niektóre nawet bronią się same

Na co mam pytać, gdzie jest moje miejsce
Skoro można je zaklepać na najbliższym zakręcie

Warto podkreślić fakt, że warstwa wersowa nie nudzi ani odrobinę przez całą długość płyty, mimo że na ,,24’’ nie udziela się ani jeden gość. Oczywiście, czasem raper rzuci jakimś banałem, czy tematem przewałkowanym już tysiące razy, ale nie można być cały czas odkrywczym (co nie, Raca?) Tak więc oprócz wspominek co-to-się-nie-robiło-za-dzieciaka, mamy chociażby propsowanie czytania książek (Boże, jak to brzmi) czy linijki podnoszące na duchu. Całościowo wszystko to wypada całkiem nieźle.
     Rover to taka wakacyjna odmiana HuczuHucza. Prosty rap bez udziwnień wydany o właściwej dla siebie porze roku. Na pewno nie zbierze tylu fanów, co twórca ,,Po Tej Stronie Raju’’, ale ,,24’’ ma ciekawą formę, dobre wersy i niezłe, klasyczne bity. Dla rapowych ortodoksów pozycja obowiązkowa, pozostali mogą sprawdzić z racji tego, że sezon ogórkowy działa na pełnych obrotach i niewielu artystów próbuje swych sił w starciu z 30stopniowym upałem.

  7.0/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Włodi - Wszystko z Dymem

Dwa Sławy - Ludzie Sztosy